MANCHESTER UNITED - OD KOŁYSKI AŻ PO GRÓB

MANCHESTER UNITED - OD KOŁYSKI AŻ PO GRÓB

konto usunięte

W siedzibie UEFA w szwajcarskim Nyonie rozlosowano pary ćwierćfinałowe Ligi Mistrzów. W półfinale na pewno znajdzie się angielska drużyna, bo Manchester United zmierzy się z Chelsea. Rewanż zostanie rozegrany na Old Trafford.

Dla Manchesteru United i Chelsea będzie to dopiero drugi pojedynek w ramach Ligi Mistrzów. Po raz pierwszy obie drużyny zagrały przeciwko sobie w finale Champions League w 2008 roku. W regulaminowym czasie gry był remis 1:1, a w rzutach karnych lepsi okazali się podopieczni sir Aleksa Fergusona.

Pierwsze mecze ćwierćfinałowe odbędą się 5/6 kwietnia. Rewanże zaplanowano tydzień później. Półfinały zostaną rozegrane 26/27 kwietnia i 3/4 maja.

Pary ćwierćfinałowe Ligi Mistrzów:
Real Madryt - Tottenham Hotspur
Chelsea - Manchester United (6 kwietnia i 12 kwietnia)
FC Barcelona - Szachtar Donieck
Inter Mediolan - Schalke

Pary półfinałowe:
Schalke/Inter Mediolan - Chelsea/Manchester United
Real Madryt/Tottenham Hotspur - FC Barcelona/Szachtar Donieck

konto usunięte

Javier Hernandez ma nadzieję, że Manchester United ma niewielką przewagę nad Chelsea z powodu rozegrania rewanżowego spotkania na Old Trafford.

Pierwsze spotkanie pomiędzy obiema drużynami zostanie rozegrane w środę, 6 kwietnia na Stamford Bridge. Meksykanin wierzy, że awans jest bardzo możliwy, szczególnie, że w rewanżu to właśnie Chelsea będzie gościem.

W rozmowie z ManUtd.com Chicharito wyznaje: - To będą dwa bardzo ważne spotkania. Gramy w tej samej lidze i wiem, że pojedynki z Chelsea są trudne.

- Mamy niewielką przewagę, gdyż spotkanie rewanżowe odbędzie się na naszym stadionie. Wiemy, że nie będzie łatwo, ale grając dla Manchesteru United chcemy wygrać każde spotkanie. Chelsea nie jest wyjątkiem, to tylko kolejny przeciwnik.

Meksykanin ma już na koncie trzy trafienia w obecnej edycji ligi mistrzów. Pierwsze z nich dało zwycięstwo w wyjazdowym spotkaniu z Valencią, jeszcze w fazie grupowej. Kolejne dwa wyeliminowały z rozgrywek zespół Marsylii.

- Jestem bardzo zadowolony ze swojej postawy w lidze mistrzów. Chcę żeby wciąż szło po naszej myśli.

- Nie ma znaczenia czy otrzymam minutę, czy pełne dziewięćdziesiąt - zawsze chcę pokazać się z jak najlepszej strony. Nie zamierzam jednak wybiegać daleko w przód myślami. Przed nami sporo spotkań i w każdym z nich muszę po prostu dać z siebie wszystko - zakończył Javier.

konto usunięte

David Barnard przyznał, że Chelsea nie będzie chciała się zemścić na United za finał ligi mistrzów w 2008 roku. Czerwone Diabły pokonały wtedy The Blues po rzutach karnych.

Piątkowe losowanie par ćwierćfinałowych skojarzyło ze sobą dwie angielskie drużyny. Smaczku tej rywalizacji dodaje fakt, że nadal walczą między sobą o mistrzostwo Anglii, a dzięki temu ćwierćfinałowi do końca sezonu spotkają się jeszcze trzy razy.

- Pomiędzy Chelsea a United zawsze toczy się fascynująca rywalizacja, to już tradycja - mówił sekretarz The Blues dla Sky Sports. - Mecze w lidze mistrzów to jednak coś innego. Graliśmy w tych rozgrywkach kilka razy z Liverpoolem i Arsenalem i za każdym razem były to całkiem inne spotkania.

- Myślę, że patrzymy na ten dwumecz z optymizmem. Jestem pewien, że ludzie przywołają przy tej okazji finał z Moskwy i słowo rewanż, ale nie traktuję tego w tych kategoriach.

Obrazki Johna Terrego ślizgającego się przy karnym i Nicolasa Anelki również nie strzelającego jedenastki na Łużnikach zapadły kibicom głęboko w pamięci. Dwumecz z Manchesterem może być szansą odkupienia win. Barnard przyznaje, że podczas gdy Chelsea już podniosła się po tamtej porażce, większość piłkarzy nadal pamięta tamto spotkanie.

- Myślę, że motywacja w tym wypadku może okazać się kluczowa. Większość zawodników z 2008 roku nadal jest z nami. Sami doświadczyli jak to jest przegrać w finale, więc mam nadzieję, że będą odpowiednio zmotywowani.

konto usunięte

Wayne Rooney nie ma zamiaru odchodzić z Manchesteru United, choć sugerowały to ostatnio angielskie media.

? Widziałem te doniesienia, ale nigdy w życiu nie czytałem większych bzdur. Nie mam żadnych problemów z sir Aleksem Fergusonem ? mówi Rooney.

? Moja gra w Manchesterze United mnie cieszy i jeśli miałbym odejść z klubu latem, to nie podpisałbym nowego kontraktu.

? Kiedy ludzie zaczynają wątpić, to zaczynasz się denerwować. W niedzielę wracałem do domu z treningu i zatrzymałem się, aby zatankować auto. Kilka osób pytało mnie, czy to prawda, że latem odchodzę z klubu.

? Kiedy zapytałem ich skąd mają takie informacje, odpowiedzieli, że z gazet. Nie zamierzam odchodzić z Manchesteru United, chcę grać tutaj jeszcze długo po trzydziestce ? stwierdza Rooney.

Napastnik Czerwonych Diabłów dodaje również, że na dobre zażegnał problemy z kostką, które trapiły go od końca ubiegłego sezonu.

? Czuję, że znów jestem w formie. Kiedy wróciłem do gry po długiej przerwie, to przez pierwsze dwa miesiące cały czas martwiłem się o kostkę. Teraz nie boję się walki o piłkę, a także gwałtownych zwrotów na boisku. Uraz jest w stu procentach zaleczony i cieszę się, że mam to już z głowy ? przyznaje Rooney.

konto usunięte

Wywiad z Chicharito

Javier Hernandez liczy, że Manchester United wróci na zwycięską ścieżkę w lidze, a jego debiutancki sezon przyniesie ze sobą mistrzostwo kraju. Przed spotkaniem z Arsenalem w ramach FA Cup, Meksykanin rozmawiał z United Review.

Jak ocenisz rozwój wydarzeń do tej pory? Poszło Ci lepiej niż początkowo przypuszczałeś?
- Jestem bardzo szczęśliwy z pobytu tutaj oraz z tak wielu szans do gry w największym klubie świata. Pragnę pomóc drużynie osiągnąć sukces. Mój debiutancki sezon, układa się jak dotąd dużo lepiej niż mogłem przypuszczać. Spodziewałem się, że będę grywał w rezerwach,a od czasu do czasu zasiadał na ławce, żeby poznać tutejszą piłkę. Jestem bardzo szczęśliwy, że miałem tak wiele okazji do gry, teraz chcę więcej!

Czy szukasz pomocy u kolegów z zespołu bądź menadżera?
- Koledzy często mówią mi o aspektach nad którymi muszę popracować, żeby poprawić swoją grę. To jest wspaniałe w tym klubie. Rooney i Berbatow dali mi wskazówki dotyczące całkowicie innych aspektów. Boss każe mi pracować i zachować dotychczasową mentalność. Myślę, że jest zadowolony bo idzie mi coraz lepiej.

Zdobyłeś dotychczas szesnaście bramek. Postawiłeś sobie jakiś cel?
- Nigdy nie stawiałem sobie tego typu zadań, nie lubię bawić się liczbami. Piłka jest grą zespołową i wszystko czego pragnę, to wygrywać trofea z Manchesterem United. Nie przeczę, że zdobywanie bramek nie sprawia mi radości - w końcu jestem napastnikiem i taka jest moja rola, ale zawsze powtarzam, że bramki są efektem gry całego zespołu.

W ostatnim ligowym spotkaniu ulegliście Liverpoolowi. Jak myślisz, co poszło nie tak?
- Przed tym spotkaniem mieliśmy bardzo ciężki okres. Trzy mecze z rzędu graliśmy na wyjeździe. Co prawda zremisowaliśmy z Marsylią i pokonaliśmy Wigan, ale spotkanie z Chelsea zachwiało naszą pewność siebie. Na Anfield popełniliśmy dwa błędy, które kosztowały nas stratę dwóch bramek. Wciąż jednak liczymy się na trzech frontach i chcemy wygrać je wszystkie. Mamy więc szansę wrócić na zwycięską ścieżkę.

Bramka zdobyta z Liverpoolem jest czymś niezwykłym w karierze piłkarza United. Czy wynik końcowy odebrał Ci satysfakcję ze zdobycia jej?
- To prawda. Bramka zawsze dodaje pewności siebie, aczkolwiek jeśli miałbym taką możliwość, zamieniłbym ją na komplet punktów. Strzelenie bramki na Anfield jest świetnym uczuciem, ale dużo lepszym byłoby strzelenie zwycięskiego gola. Nie możemy zmienić przeszłości. Musimy skupić się na chwili obecnej i nad tym co przed nami. W zespole panuje dobry nastrój. Wiemy gdzie popełniliśmy błędy i co musimy poprawić. Przed nami najważniejsza część sezonu, chcemy więc zrobić wszystko jak należy.

Po czterech wyjazdowych spotkaniach pod rząd, dobrze jest mieć serię gier na Old Trafford...
- Tak, zdecydowanie. Fani dają nam przewagę, wspaniale jest grać w ich obecności. Z reguły dużo lepiej gramy na własnym boisku. Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieję, ale nie sądzę, żeby było to kwestią przypadku. Na każde spotkanie wychodzimy tak samo zmotywowani - chcemy wygrywać.

konto usunięte

Rio Ferdinand jest miłośnikiem portali społecznościowych i jak sam przyznaje, poprzez swoje konto na Twitterze (@rioferdy5) zmienił sposób w jaki ludzie postrzegają go jako piłkarza.

Pomijając kwestie czysto piłkarskie, Twój profil na Twitterze stał się niezwykle popularny. Co skłoniło Cię do zagłębienia się w świat portali społecznościowych?
- Przede wszystkim chciałem ukazać ludziom prawdziwego mnie, jako człowieka, nie piłkarza. Wiele osób patrzyło na mnie poprzez pryzmat postaci wykreowanej przez media. Obraz ten był często niesłusznie ubarwiany. W gazetach pojawiały się moje zdjęcia, na których nosiłem wymowne kolczyki, diamenty czy złote zegarki - tamte czasy minęły bezpowrotnie. Zgadzam się, to byłem ja, ale było to dawno. Byłem młodym chłopakiem, któremu imponowały pieniądze. Uważam jednak, że nieuczciwym jest po latach publikowanie starych zdjęć. Jestem teraz innym, dojrzałym człowiekiem.

Myślisz, że ludzie teraz to rozumieją?
- Myślę, że Twitter bardzo mi pomógł, dzięki niemu mam okazję pokazać ludziom kim w rzeczywistości jestem. Słyszałem, że ludzie postrzegali mnie jako człowieka, który dzień w dzień chciałby pojawiać się na czerwonym dywanie. W rzeczywistości stałem na takim dwa razy w życiu! Pozwala mi trochę poprawić opinie, jaką wykreowały o mnie media. Otrzymywałem już wiadomości od fanów, którzy dziękowali mi za pokazanie codziennego życia piłkarza.

Wciąż jednak pojawiają się sprzeczne opinie na temat piłkarzy, prawda?
- Zdecydowanie tak. Niektórzy wciąż uważają, że piłkarze obracają się w świecie pięknych samochodów, prywatnych odrzutowców i wakacji za miliony. Przysięgam, że niektórzy ludzie myślą, że lecę samolotem, żeby kupić pół litra mleka! Kiedy czekam na pociąg, pytają; co ja tutaj do cholery robię?! Zapewne go sobie kupiłem - myślą . Martwi mnie taki stan rzeczy. Czekam na pociąg, gdyż muszę dostać się z punktu A do punktu B i jest to dla mnie najwygodniejszy sposób by to osiągnąć. Dzięki na pierwszy rzut oka tak nieistotnej rzeczy jak Twitter, jestem w stanie pokazać ludziom, że opuszczając boisko jestem taki sam jak oni.

Twierdzisz więc, że Twitter pomógł Ci zbliżyć się z fanami?
- Oczywiście. Wielu z nich uważa, że w dzisiejszych czasach są totalnie odcięci od zawodników, poniekąd jest to prawda. Nie wszyscy piłkarze są jednak tacy sami. Osobiście uwielbiam wysyłać fanom wiadomości czy dyskutować z nimi. Każdego dnia dowiaduje się, że moja postawa kogoś zainspirowała, czy dostaje podziękowania, za to, że przeze mnie mogli poczuć bliskość z Manchesterem United.

Twoje poczynania śledzi już przeszło pół miliona ludzi. Wydaje mi się, że zacytuję Spidermana: ?z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność...?
- Tak, bez wątpienia odnosi się to do mojej działalności. Jestem w pełni świadomy jak wielką mam publiczność i znam granice, których nie wolno mi przekroczyć. Jestem zawodnikiem jednego z największych klubów na świecie, czasami muszę zachować ostrożność. Zdarzało się, że klub miał mi za złe poruszanie niektórych kwestii na Twitterze, rozumiem to jednak i wiem, że na pierwszym miejscu jest zespół.

konto usunięte

Dwie bramki Javiera Hernandeza zapewniły Manchesterowi United awans do ćwierćfinału ligi mistrzów. Czerwone Diabły skutecznie połączyły grę w ataku i obronie, pokonując Marsylię 2:1 (1:0).

Takiego początku meczu w wykonaniu Manchesteru United dawno nie było. Od środka rozpoczęła Marsylia, a Hernandez i Rooney od razu sprintem ruszyli na połowę rywala, aby odebrać im piłkę. Pressing okazał się skuteczny i już po chwili gracze w czerwonych koszulkach prowadzili ataki.

Od pierwszych minut widoczny był praktycznie cały motor napędowy Czerwonych Diabłów Scholes, Nani, Rooney, Giggs i Hernandez często wymieniali się piłką.

Tak jak zapowiadali, piłkarze United nie kazali długo czekać na bramkę. W piątej minucie genialnym przerzutem na lewą stronę do Giggsa popisał się Rooney. Walijczyk pociągnął pod pole karne, tam odegrał do środka do Anglika, a ten doskonale znalazł pod samą bramką Hernandeza. Meksykanin z niespełna metra dopełnił formalności, Old Trafford eksplodowało z radości!

Niestety po bramce gospodarze nieco odpuścili. Zapowiadana przez Fergusona magia gdzieś prysła, a publiczność na Old Trafford co jakiś czas musiała gwizdami zachęcać swoich ulubieńców do wyprowadzania ataków. Z okazji mogła bardzo wcześnie skorzystać Marsylia. Po błędzie Smallinga sam przed Van der Sarem znalazł się Gignac, lecz fatalnie spudłował.

Kolejne chwile to kontrola środka pola przez United oraz kilka groźnych kontrataków gości. Po jednym z nich Gonzalez z daleka miał okazję zaskoczyć Edwina mocnym uderzeniem, jednak Holender na raty zdołał złapać piłkę.

Także United miało kilka szans na podwyższenie prowadzenia. Warto wspomnieć, że sędzia główny tego spotkania popełnił kilka wątpliwych decyzji. Można do nich zaliczyć żółtą kartkę dla Hernandeza za grę ciałem i faulu na Heinze oraz jej brak przy nieco bardziej nieprzepisowym zagraniu Argentyńczyka w ramach rewanżu.

W pierwszej połowie głównym mankamentem Czerwonych Diabłów był brak zrozumienia w ataku. Kilka dobrze zapowiadających się akcji kończyło się pod nogami obrońców po niedokładnych podaniach.

Początek drugiej części gry należał zdecydowanie do Marsylii. Goście utrzymywali się przy piłce i atakowali, podczas gdy United wyglądali, jakby myślami nadal byli w szatni. Z każdą chwilą jednak Diabły nabierały coraz więcej rozpędu, aby po dziesięciu minutach zagrażać regularnie bramce Mandandy. Niestety, podobnie jak w pierwszej części gry, tak i w drugiej brakowało pomysłu i dokładności.

Po godzinie gry gromkimi brawami pożegnany został schodzący z boiska Nani, a jeszcze goręcej przywitano na Old Trafford Antonio Valencię. Ekwadorczyk wniósł trochę więcej spokoju do gry United, zastępując dość samolubnego Portugalczyka.

Kilka akcji prawą stroną, gdzie zadomowił się skrzydłowy z numerem 25, zakończyło się dośrodkowaniami, nie padły jednak po nich bramki.

Aż wreszcie, gdy Marsylia, a dokładniej Gignac niemal zdołał zaskoczyć po rzucie rożnym Van der Sara, na 2:0 w 75. minucie podwyższył Chicharito! Akcję rozpoczął Valencia, zagrywając w uliczkę Giggsowi, ten dośrodkował, a przed bramką tylko na taką piłkę czekał Hernandez. Była to druga bramka Meksykanina w tym meczu, a trzecia w lidze mistrzów.

Dwubramkowe prowadzenie gospodarzy nie utrzymało się długo, bo tylko do 83. minuty. Gdy mogło się wydawać, że Marsylia pogodziła się z porażką, goście zdołali strzelić gola na 2:1. Autorem bramki został Wes Brown, który po rzucie rożnym niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki.

Rozochoceni szansą na korzystny wynik podopieczni Didiera Deschampsa ruszyli do ataku, były to jednak próby bez większego przygotowania, z którymi dość eksperymentalna obrona United nie miała większych problemów.

Sama końcówka spotkania należała już do gospodarzy, którzy do gwizdka sędziego kontrolowali grę.

Bramki: Hernandez 5', 75' - Brown (sam.) 83'

Kartki: Hernandez - Valbuena, Remy

United: Van der Sar, O'Shea (Rafael 36' [Fabio 69']), Smalling, Brown, Evra, Nani (Valencia 60'), Carrick, Scholes, Giggs, Hernandez, Rooney

Marsylia: Mandanda, Fanni, Heinze, Diawara, Taiwo, M'bia Etoundi, Cheyrou, Remy, Gonzalez, M'Bia (Ayew 80'), Gignac (Valbuena 69')

konto usunięte

Zdaniem dziennikarzy MEN najlepszym piłkarzem United w zwycięskim pojedynku z Olympique Marsylią (2:1) był Wayne Rooney.

Poniżej przedstawiamy wszystkie oceny wystawione przez MEN i zachęcamy do wystawiania własnych not piłkarzom.

Edwin van der Sar - Zawsze był tam gdzie być powinien, kilka razy ratując zespół przed stratą bramki. Przy golu dla gości nie miał nic do powiedzenia. Ocena: 7

John O'Shea - Wyglądał na bardzo pewnego siebie i tak też grał, jednak jego dobry występ przerwał uraz, który zmusił go do opuszczenia boiska w 37 minucie. Ocena: 6

Wes Brown - Miał być zastępcą kontuzjowanego Nemanji Vidicia, jednak zagrał bardzo niepewnie i niekonsekwentnie. To dzięki niemu Marsylia zdobyła honorowe trafienie. Ocena: 5

Patrice Evra - Francuz pod nieobecność Serba pełnił w tym meczu rolę kapitana, lecz nie był to występ jakiego oczekiwalibyśmy od jednego z najlepszych lewych obrońców świata. Ocena: 6

Chris Smalling - Młody Anglik zaliczył dziś dość pewny występ, chociaż również on popełnił kilka błędów, które mogły skończyć się dla United bardzo źle. Ocena: 6

Paul Scholes - Rudowłosy pomocnik idealnie wykorzystał swoje doświadczenie oraz umiejętności i podczas pojedynku z mistrzami Francji był głównym motorem napędowym Czerwonych Diabłów. Ocena: 9

Michael Carrick - Anglik w swoich poczynaniach był konsekwentny i razem ze Scholesem stworzył dobry duet środkowych pomocników. Ocena: 7

Nani - Bardzo szybki powrót Portugalczyka nie był chyba zbyt dobrym pomysłem, gdyż nie był to Nani jakiego znamy. Pozostaje mieć nadzieję, że powróci do swojej wybornej dyspozycji. Ocena: 5

Ryan Giggs - Miał dość duży wkład w końcowy wynik, a w dodatku zaprezentował kilka ciekawych zagrać. Jednak w paru sytuacjach głupio stracił piłkę. Ocena: 6

Javier Hernandez - Idealny początek oraz koniec meczu. To dzięki jego dwóm trafieniom United może cieszyć się z miejsca w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ocena: 8

Wayne Rooney - Roo wreszcie wraca do swojej wybornej formy. Wprawdzie nie zdobył gola, jednak pracował za dwóch, a jego przegląd pola oraz pomysły na podania - po prostu cudo. Ocena: 9

Zmiennicy:

Rafael Da Silva (za O'Shea w 37') - Przyzwoity występ, przerwany jednak kontuzją. Ocena: 6

Antonio Valencia (za Naniego w 60') - Podobnie jak w meczu z Arsenalem wszedł z ławki rezerwowych i zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Ocena: 7

Fabio Da Silva (za Rafaela w 76') - Nie miał zbyt wiele czasu na pokazanie się, ale też nie zaliczył żadnej wpadki. Ocena: 6

konto usunięte

Manchester United w 1/4 finału. Mogła być asysta roku...

Manchester United w ćwierćfinale Ligi Mistrzów po zwycięstwie 2:1 nad Olympique Marsylia. Spotkanie było wyrównane. Goście z Marsylii zaprzepaścili szansę, marnując doskonałe okazje. Gospodarze byli za to skuteczni do bólu.

Manchester United awansował dzięki bliźniaczym golom Javiera Hernandeza, którego obrońcy Olympique Marsylia dwukrotnie zostawili samego w polu karnym i dwukrotnie zostali skarceni. "Mały Groszek" praktycznie tylko dostawiał nogę po tym, jak piłkę w 5. i 76. minucie wyłożyli mu odpowiednio Wayne Rooney i Ryan Giggs.

W Manchesterze po tym meczu jest i radość i smutek. Tuż przed starciem z OM ze składu wypadł Nemanja Vidić i dołączył do kontuzjowanego Rio Ferdinanda. Po spotkaniu nie jest lepiej. Z boiska z urazami mięśniowymi zeszli O'Shea i Rafael. Sir Alex Ferguson będzie teraz czekać niecierpliwie na wiadomości od lekarzy, bo United walczą dalej na trzech frontach.

Oba zespoły zaprezentowały zbliżony poziom. Stworzyły sobie okazje, ale gospodarze byli lepsi o te dwie sytuacje. Niemoc strzelecką marsylczyków przełamał Wes Brown, umieszczając we własnej bramce piłkę, która została jeszcze wybita przez Paula Schole'sa. Powtórki telewizyjne pokazały, że gol był jak najbardziej prawidłowy.

Trener Didier Deschamps może mieć największe pretensje do Andre-Pierra Gignaca. Napstnik OM już cztery minuty po stracie gola miał idealną okazję do wyrównania, ale jego próba lobowania Edwina van der Sara była wykończona koszmarnie. Piłkarskim kibicom może być szkoda tej akcji szczególnie.

Gignac znalazł się przed holenderskim bramkarzem dzięki przewspaniałemu podaniu Andrew Ayew. Francuz z wyskoku podał piętką mocną piłkę nad linią obrony Manchesteru. Niestety jego kolega nie dostosował się poziomem do podania. To mogła być asysta roku. Wspaniałe podanie, które można oglądać bez końca.

W drugiej części meczu groźnie i z bliskiej odległości strzelał na bramkę Benoit Cheyrou, ale Van der Sar był dobrze ustawiony i nie dał się pokonać płaskim strzałem.

To była próba nerwów dla Aleksa Fergusona, którego drużyna praktycznie przez cały mecz prowadziła, a jeden gol cały czas mógł ją pogrążyć, bo we Francji pierwsze starcie zakończyło się wynikiem 0:0.

Po radości szkockiego trenera z drugiej bramki widać było, że zeszło z niego wielkie napięcie. Radość z awansu jednak odrobinę przesłaniają kontuzje, ale w tej kwestii są również pozytywne wieści. Od pierwszej minuty zagrał Nani. Portugalczyk został niedawno brzydko sfaulowany w lidze. Pierwsze informacje sugerowały ciężki uraz. Ostatecznie aż tak źle nie było. Nani grał, jakby nic mu się nie stało. Ferguson dał mu jednak odpocząć i zdjął go z boiska niespełnia pół godziny przed końcem.

Po dwóch golach Hernandeza i awansie do ćwierćfinału, największą radość fanom z Old Trafford sprawił powrót Antonio Valencii, dla którego było to drugie spotkanie po wyleczeniu koszmarnej kontuzji. 14 września ubiegłego roku pomocnik Valencii doznał złamania nogi w meczu LM z Glasgow Rangers. Dziś Valencia zainicjował akcję, po której wpadł drugi gol dla United.

- Było nerwowo, bo straciliśmy dwóch obrońców, co zachwiało nam równowagę. Problemem dla nas był ich wzrost. Zawsze byli groźni przy stałych fragmentach gry - ocenił Sir Alex Ferguson. - Jesteśmy zachwyceni wynikiem, bo to był trudny mecz. Byli silni fizycznie, ale zasłużyliśmy na zwycięstwo - skomentował Wayne Rooney.

konto usunięte

Nemanja Vidic nie zdołał dojść do pełnej sprawności po kontuzji łydki i nie wystąpi w meczu z Marsylią.

Miejsce Serba zajmie Wes Brown, który zagra z Chrisem Smallingiem w środku obrony. Dzisiaj przed tym duetem sporo pracy, w końcu United nie będzie chciało stracić bramki.

Dimitar Berbatow zasiądzie na ławce rezerwowych najprawdopodobniej z wyboru sir Alexa Fergusona.

Man Utd: Van der Sar, O'Shea, Smalling, Brown, Evra, Nani, Carrick, Scholes, Giggs, Hernandez, Rooney. Ławka: Kuszczak, Berbatov, Fabio Da Silva, Rafael Da Silva, Valencia, Obertan, Gibson.

Marsylia: Mandanda, Fanni, Heinze, Diawara, Taiwo, M'bia Etoundi, Cheyrou, Remy, Gonzalez, Andre Ayew, Gignac. Ławka: Andrade, Hilton, Cisse, Kabore, Jordan Ayew, Abriel, Valbuena.

Sędzia: Carlos Velasco Carballo (Madryt)