Grinch
Grinch
  20 listopada 2012 (pierwszy post)
Eloshka



SPORTY ZIMOWE
sezon 2012-2013

Rusza kolejny sezon zimowy i po raz kolejny głównie będziemy śledzić naszych reprezentantów w dwóch dyscyplinach

SKOKI NARCIARSKIE
rozpoczną się 23 listopada 2012 na skoczni Lysgardsbakken w norweskim Lillehammer.

Ciekawostki

W Lillehammer rozegrany zostanie – po raz pierwszy w historii Pucharu Świata – mieszany konkurs drużynowy, w którym w każdym zespole wystąpią dwaj mężczyźni i dwie kobiety. Zawody tego typu zostaną rozegrane również w ramach mistrzostw świata

po raz pierwszy w historii Puchar Świata odbędzie się na terenie Rosji (Krasnaja Polana w ramach próby przedolimpijskiej)

po raz pierwszy w Polsce w mieście innym niż Zakopane (w Wiśle)

Od sezonu 2012/2013 zostały wprowadzone nowe przepisy dotyczące kombinezonów skoczków narciarskich. Zmianą w stosunku do wcześniejszych zasad był wymóg, aby wymiary stroju były takie same, jak wymiary ciała zawodnika. Nowe przepisy dały ponadto trenerom możliwość zmiany długości najazdu dla swojego podopiecznego, maksymalnie o pięć belek startowych

Zawody odbywające się w Polsce

9 stycznia 2013 - Wisła - Malinka
11 stycznia 2013 - Zakopane - Wielka Krokiew ( Drużynowy )
12 stycznia 2013 - Zakopane - Wielka Krokiew

BIEGI NARCIARSKIE
rozpoczną się 24 listopada w szwedzkim Gällivare

W tym roku niestety nie odbędą się zawody w Polsce
Obrończynią Pucharu Świata wśród kobiet jest Norweżka Marit Bjørgen

INNE IMPREZY W SEZONIE

Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym 2013
20 lutego a 3 marca 2013 w Val di Fiemme

Mistrzostwa Świata Kobiet w Curlingu

Mistrzostwa Świata w Biathlonie 2013
7 a 17 lutego 2013 w miejscowości Nové Město na Moravě

Mistrzostwa Świata w Łyżwiarstwie Szybkim

Pytania wprowadzające
Jak oceniacie szanse naszych skoczków
Zakopane czy Wisła ? - gdzie szykuje się lepsza impreza
Kto w tym roku faworytem w skokach
Czy Justyna Kowalczyk - pokona Norweżki
Czy w tym roku poznamy nową "naszą" nadzieję ( przypominam że jest to sezon przedolimpijski )

ZAPRASZAM DO DYSKUSJI
Kombatant
Kombatant
  6 marca 2013
RexMundi
RexMundi: ale pewnie mają jakieś leki , zastrzyki czy coś tak jak w filmach coś tam se wstrzykują by podtrzymywać życie


W filmach USA przy 200 km wyszliby calo :ninja: i jeszcze zatanczyli na dole makarene :ninja:
ReDAnGeLonesec
ReDAnGeLonesec
  6 marca 2013

Temu starszemu, nie bardzo chciało się uczestniczyć w wyprawie. Chyba miał złe przeczucie. Klik.
Uuu... już nawet Jackowski miał wizję: http://www.youtube.com/watch?v=jf53OVihuz8

Kombatant
Kombatant
  6 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: Temu starszemu, nie bardzo chciało się uczestniczyć w wyprawie. Chyba miał złe przeczucie. Klik. Uuu... już nawet Jackowski miał wizję: http://www.youtube.com/watch?v=jf53OVihuz8

Wizja Jackowskiego potwierdzalaby to co bylo w komunikacie- ze upadł młody ...
ReDAnGeLonesec
ReDAnGeLonesec
  6 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: Wizja Jackowskiego potwierdzalaby to co bylo w komunikacie- ze upadł młody ...


Yhym.
Upadł i wypiął mu się rak.
Sztajmex
Sztajmex
  8 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: Pewnie już dotarły do Ciebie mało optymistyczne wiadomości. Rzeczywiście pozostaje już tylko nadzieja...


Ja mam swoją teorię, ale to tylko teoria. Żal wspinaczy, Macieja żal szczególnie, bo to był himalaista pamiętający jeszcze czasy świetności himalaizmu światowego. Nadziei nie ma już żadnej, w stanie skrajnego wycieńczenia, biwakując na prawie 8000 bez wody, człowiek nie jest w stanie przeżyć dłużej niż dwie doby. Hajzer z Kukuczką schodzili kiedyś 2 dni, z Manaslu bodajże - tak byli zmęczeni po ataku szczytowym, ale mogli stopić śnieg, nawodnić wysuszone na wiór ciała, bez tego obrzęk płuc lub mózgu murowany. Pozostanie wielki smutek, i nadzieja że nie zniechęci to - ten wypadek - innych, młodych wspinaczy.
RexMundi
RexMundi: to nie to samo co utknąć w Tatrach

I w Tarach giną ludzie, góry zimą są groźne, po prostu, niezależnie od tego czy to Himalaje, Karakorum, czy Tatry, lawiny, skrajne temperatury, mrożący wiatr, urazy, wystarczą dwie doby w Tatrach bez namiotu w zadymce śnieżnej by umrzeć z wychłodzenia, co niejednokrotnie się zresztą w przeszłości zdarzało.
Konto usunięte
Konto usunięte: To prawda, bez schronienia zero szans na przetrwanie po 24h, a tyle minie o godzinie 0:00 mniej wiecej, bo tam byla 4 nad ranem.

Nie do końca. Dzisiejsze kombinezony są zupełnie inne niż te sprzed trzydziestu lat, i naprawdę świetnie grzeją. Większym problemem jest wysokość i jej konsekwencje - ciągłe przemęczanie organizmu, wysokogórski obrzęk płuc lub mózgu. Wspinacze niejednokrotnie idą "na lekko" czyli w stylu alpejskim, bez namiotu a ze zwyczajną płachtą biwakową w razie problemów. Wtedy kopie się jamę śnieżną, i przykrywa płachtą, by osłonić się od wiatru. Namiot nie spełnia funkcji "grzewczej" a tylko osłania od wiatru. Kukuczka "kiblował" kiedyś dwie doby na 8000m, przeżył, ale to jest tylko wyjątek. Problem tkwi w tym, że po ataku na ośmiotysięcznik człowiek zwyczajnie nie ma sił na nic, nawet schodzenie opiera się na zasadzie - kilka kroków, odpoczynek, więc wykopanie jamy czy rozbicie namiotu graniczy z cudem, chyba że ktoś ma rewelacyjną aklimatyzację, no i nie wspina się zimą tylko latem.
RexMundi
RexMundi: ale pewnie mają jakieś leki , zastrzyki czy coś tak jak w filmach coś tam se wstrzykują by podtrzymywać życie

Tak, daje się diuramid i nifedypinę, ale warunkiem przeżycia jest schodzenie w dół - same leki zatrzymują tylko problemy, ale ich nie znoszą. Inna sprawa jest taka, że te leki mocno "kopią" i nie każdy dobrze je znosi, może okazać się, że człowiek po zażyciu zwyczajnie nie da rady iść dalej i trzeba będzie go znosić, co generalnie jest trudne nawet latem, o zimie nie wspominając...

Akcji ratunkowej nie będzie, ekipa jest zbyt mała by zrobić cokolwiek, Wielicki postąpił słusznie wycofując chłopaków "z czwórki", przecież Małek był po ataku szczytowym i też dostał w kość. Góry wysokie mają to do siebie, że nie można swojego życia powierzać innym osobom, owszem, partner jest ważny, ale w sytuacji kryzysowej nikt nie będzie bawił się w sentymenty i romantyczne historie z filmów, Messner stracił brata na Nandze, Rutkiewicz nie wróciła z Kanczendzongi, choć wspinała się razem z Carsolio, Kukuczka odpadł na Lhotse, choć był asekurowany, Czok podobnie jak Rutkiewicz zmarł na Kanczendzondze, już będąc w obozie czwartym, na obrzek płuc. Piotrowski zginął na K2, choć wspinał się z najlepszym, z Jurkiem Kukuczką - to smutna prawda i rzeczywistość niestety. Chyba tylko Marciniaka udało się uratować spod Everestu, ale akcja była tak skomplikowana, że szkoda gadać.

Mi osobiście jest strasznie przykro z tego powodu, bo nie ukrywam, że czuję się w jakiś sposób związany z ludźmi podejmującymi takie ryzyko.
Kombatant
Kombatant
  8 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: I w Tarach giną ludzie, góry zimą są groźne, po prostu, niezależnie od tego czy to Himalaje, Karakorum, czy Tatry, lawiny, skrajne temperatury, mrożący wiatr, urazy, wystarczą dwie doby w Tatrach bez namiotu w zadymce śnieżnej by umrzeć z wychłodzenia, co niejednokrotnie się zresztą w przeszłości zdarzało.


No ale w Tatrach jest mozliwosc akcji ratunkowej, tutaj zadnej, nawet smiglowiec nie doleci tak wysoko, plus jak pisales, czym wyzej tym powietrza mniej na oddychanie i duze prawdopodobienstwo udaru czy innych dolegliwosci wyskosciowych , dojdzie do tego zmeczenie i niestety tragedia gotowa. Faktem jest ze takie wypadki tragiczne to w himalajach norma, zdarzaja sie dosc czesto, nie jest to jakas wyjatkowa sytuacja.

Konto usunięte
Konto usunięte: Problem tkwi w tym, że po ataku na ośmiotysięcznik człowiek zwyczajnie nie ma sił na nic


Wielicki byl przeciwny zeby atakowali w dwóch grupach po 2 osoby, chcial zeby w 4 atakowali, oni zdecydowali inaczej, ale nie wiem czy to cos by zmienilo?

Hm umarli spelnieni, to jedyny plus (jezeli tak mozna napisac) tej smutnej historii, zdobyli szczyt ktory tak trudno zima zdobyc. Góry ich zabraly do siebie.
Sztajmex
Sztajmex
  8 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: No ale w Tatrach jest mozliwosc akcji ratunkowej, tutaj zadnej, nawet smiglowiec nie doleci tak wysoko, plus jak pisales, czym wyzej tym powietrza mniej na oddychanie i duze prawdopodobienstwo udaru czy innych dolegliwosci wyskosciowych , dojdzie do tego zmeczenie i niestety tragedia gotowa. Faktem jest ze takie wypadki tragiczne to w himalajach norma, zdarzaja sie dosc czesto, nie jest to jakas wyjatkowa sytuacja.


Nie ma niestety przy złych warunkach :), TOPR nie wyleci przy złej pogodzie, nie wyślą ratowników, jeżeli nie będą pewni że oni są bezpieczni, życie ratownika jest zawsze priorytetem. Większość przeprowadzanych akcji, dotyczy zwyczajnego zagubienia się turystów, lub delikatnych wypadków w skałkach, jeżeli jednak wiałby huraganowy wiatr, byłoby -20 i zadymka śnieżna, akcja podjęta zostałaby dopiero podczas poprawy warunków. Odnośnie śmigłowca - te pakistańskie, mogą dolecieć na 7000m ale to nic nie zmienia, bo trzeba jeszcze utrzymać maszynę na wietrze, jakoś opuścić ratowników i podjąć poszkodowanych - akcja z góry skazana na porażkę. Śmigłowce w górach nie służą do podejmowania z masywu rannych, a raczej do transportu ich z bazy do najbliższego szpitala, "górska robota" i tak należy do uczestników wyprawy, lub wypraw sąsiadujących, jeżeli zechcą pomóc.

Konto usunięte
Konto usunięte: Wielicki byl przeciwny zeby atakowali w dwóch grupach po 2 osoby, chcial zeby w 4 atakowali, oni zdecydowali inaczej, ale nie wiem czy to cos by zmienilo?


Po pierwsze, to kierownik decyduje kto z kim idzie, a nie uczestnicy, nawet jak uczestnicy coś sugerują, to kierownik wydaje dyspozycje. Po drugie - zrobili dobrze, szczyt musieli zdobywać kolejno, bo wspinanie "czwórką" jest kłopotliwe, dodatkowo, czterech ludzi nie zmieści się do jednego namiotu, 3 jeszcze jakoś, ale cztery to już męczarnia, więc jeden zespół powinien nieść ze sobą sprzęt biwakowy. Po trzecie, nie wiem czemu akurat tak zostały dobrane pary, ale wydaje mi się, że postawiono na sukces sportowy. Małek i Bielecki byli w o wiele lepszej formie, nie wiem jak z aklimatyzacją, w każdym razie ten zespół był bardzo silny i mógł zdobyć szybko szczyt. Tak się robi, że dobiera się najsilniejszy zespół do ataku, a drugi (słabszy) ma być wspomagający, mają donieść sprzęt i o ile będą się dobrze czuli to mogą spróbować ataku. Według mnie, pary powinny być podzielone na np. Bielecki - Berbeka i Małek Kowalski, ale to tylko moja opinia. Pech chciał, że słabszy zespół (Berbeka i Kowalski) nie zawrócił, a powinien. Dla Berbeki sprawa była ambicjonalna, bo przed laty był na podwierzchołku Broad Peak, i to zimą, osiągając na tamte czasy najwyższą wysokość zimą (był przekonany, że stoi na szczycie), skończyło się to niestety tragicznie. Atak w czwórkę, mógłby spowodować opóźnienie jeszcze większe, a wówczas życie zespołu, który zszedł również stałoby pod znakiem zapytania, ale Wielicki nie wiedział o tym, kiedy oni wychodzili z bazy, nie wiedział, że napotkają aż takie trudności, więc nie można go o nic winić, takie są góry wysokie.
ReDAnGeLonesec
ReDAnGeLonesec
  8 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: Ja mam swoją teorię, ale to tylko teoria. Żal wspinaczy, Macieja żal szczególnie, bo to był himalaista pamiętający jeszcze czasy świetności himalaizmu światowego. Nadziei nie ma już żadnej, w stanie skrajnego wycieńczenia, biwakując na prawie 8000 bez wody, człowiek nie jest w stanie przeżyć dłużej niż dwie doby. Hajzer z Kukuczką schodzili kiedyś 2 dni, z Manaslu bodajże - tak byli zmęczeni po ataku szczytowym, ale mogli stopić śnieg, nawodnić wysuszone na wiór ciała, bez tego obrzęk płuc lub mózgu murowany. Pozostanie wielki smutek, i nadzieja że nie zniechęci to - ten wypadek - innych, młodych wspinaczy.


Właśnie "grzebię" sobie w internecie i znalazłam--> http://www.youtube.com/watch?v=VCv9IS9Sbio

I jeszcze z bloga Tomka Kowalskiego:

"Chciałem napisać coś więcej. o przygotowaniach, o treningu i o wielkich znakach zapytania, ale po prostu nie było kiedy. Czas uciekł przez palce i teraz jestem już w Skardu w samym centrum Karakorum...
Jestem tu i nie mogę w to uwierzyć. Jestem uczestnikiem zimowej wyprawy Polskiego Związku Himalaizmu. To jest coś o czym marzyłem odkąd pamiętam, ale tak naprawdę nigdy nie sądziłem, że może się to spełnić. I teraz jestem tu, jakby nigdy nic żartując sobie przy stole z Krzyśkiem Wielickim, gościem który jest dla mnie bohaterem. Czuje się tak jakbym był jakimś młodym gitarzysta z początkującego zespołu i zagrał razem z Mickiem Jaggerem i rolling stonesami na pełnym stadionie Wemblay. to chyba dobre porównie:)

Jutro ruszamy w góry. Kolejna, ale naprawdę wyjątkowa wyprawa życia. Trzymajcie kciuki,bo jest okazja napisać kolejny rozdział historii himalaizmu. Ale by było... "

I "O mnie"



Jak nazwa bloga wskazuje, jestem magistrem choć już nie świeżo upieczonym. Turystyka i Rekreacja na UAM, oprócz ogromnego rozwoju intelektualnego ;), pozwoliła mi podróżować i rozwijać moją największą pasję jaką są góry i wszystko co z nimi związane. Rodzice i brat zaszczepili we mnie pasję do wspinaczki i podróży dzięki temu od najmłodszych lat miałem do czynienia z turystką i górami.
W 2003 roku wyruszyłem po raz pierwszy autostopem poza granice Polski. Ta dwutygodniowa wyprawa za niecałe 50 euro pozwoliła mi przekroczyć niewidzialną granicę, uwierzyć, że mogę pojechać dalej, a kiedy w następnym roku zdobyłem Mont Blanc stwierdziłem, że mogę też wejść wyżej. Od tego czasu odwiedziłem już 6 kontynentów i wszedłem na 6 z 9 szczytów Korony Ziemi, której zdobycie jest moim dziecięcym marzeniem. Otrzymałem też Nagrodę im. Andrzeja Zawady i dzięki niej prawie udało się pobić rekord w zdobywaniu "Śnieżnej Pantery" za co otrzymałem wyróżnienie w kategorii Alpinizm na Kolosach 2012
Mieszkałem kilka miesięcy w Genui, Manchesterze, Nowym Yorku, Brisbane i kanadyjskim Squamish pracując w różnych, czasem dziwnych sytuacjach.
Oprócz wspinaczki i alpinizmu (rekord w czasach świetności VI.3) uwielbiam biegać na długie dystanse (na koncie już kilka ultramaratonów) i uprawiać każdą inna formę aktywności fizycznej, czego kwintesencją są rajdy przygodowe w których startuję jak tylko mam okazję.
Jestem fanatykiem filmowym i dzięki temu mam bardzo rozbudowaną wyobraźnię. Zawsze mam plan B i wierze w szczęśliwe zakończenia. Uważam, że życie polega na spełnianiu marzeń. Swoich i cudzych.
No Risk No Fun


***
Yhym. Oni na pewno się z tym liczyli, choć na pewno w to nie wierzyli. Gdyby byli przekonani, że tam zostaną na zawsze- na pewno nie próbowaliby nawet wchodzić.
Przypomniał mi się artykuł o himalaistach- drogowskazach, czyli tych, którzy niestety nie przeżyli i ich ciała teraz wyznaczają kierunek wyprawy i odległości do wierzchołka góry. Na przykład "Zielone buty"- pewnie słyszałeś.
Sztajmex
Sztajmex
  8 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: Yhym. Oni na pewno się z tym liczyli, choć na pewno w to nie wierzyli. Gdyby byli przekonani, że tam zostaną na zawsze- na pewno nie próbowaliby nawet wchodzić.


Ci ludzie to coś więcej niż tylko sportowcy, gdyby mieli wycofywać się za każdym razem, kiedy wątpią że się uda po prostu by nie weszli na żaden szczyt. Wystarczy poczytać relacje Jurka Kukuczki, czy Wojtka Kurtyki, czasami wysiłek był tak wielki, że dosłownie puszczały zwieracze i to dosłownie, normalny człowiek by zawrócił, ale himalaiści idą dalej, przez to są wyjątkowi, i dzięki temu zapisują się trwale w historii.
Konto usunięte
Konto usunięte: Przypomniał mi się artykuł o himalaistach- drogowskazach, czyli tych, którzy niestety nie przeżyli i ich ciała teraz wyznaczają kierunek wyprawy i odległości do wierzchołka góry. Na przykład "Zielone buty"- pewnie słyszałeś.

Znam tę sprawę..ilekroć o tym myślę robi to na mnie ogromne wrażenie, to jest przestroga dla każdego kto idzie w góry, niektórzy mieli to szczęście, że ich koledzy podjęli heroiczny bój o zniesienie ciała, lub chociaż pochowanie w szczelinie, ale na ośmiu tysiącach nie ma co liczyć na pochówek, Ci ludzie po prostu śpią. Na Evereście śpi ich już grubo ponad dwustu..chociaż kilka lat temu był pomysł by ciała znieść, nie wiem jak to się skończyło, ale wątpię w powodzenie takiej akcji. Znoszenie ciał z dużej wysokości jest bardzo rzadkie, zależy to oczywiście od topografii góry, ale znam przypadki znoszenia zmarłych z ogromnych wysokości - to jest duże poświęcenie zespołu, moim zdaniem zupełnie niepotrzebne i narażające wspinaczy na wypadek, szczególnie że "pochówek" w górach to naturalna kolej rzeczy.
Sztajmex
Sztajmex
  8 marca 2013

*dubel.

ReDAnGeLonesec
ReDAnGeLonesec
  8 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: Wystarczy poczytać relacje Jurka Kukuczki, czy Wojtka Kurtyki, czasami wysiłek był tak wielki, że dosłownie puszczały zwieracze i to naprawdę dosłownie, normalny człowiek by zawrócił, ale himalaiści idą dalej, przez to są wyjątkowi, i dzięki temu zapisują się trwale w historii.


Yhym. Góry nie dają się zdobywać za darmo. Wszystko na tym świecie ma swoją cenę, a im większa góra, tym większe poświęcenie i większy wysiłek, by na nią wejść.

Konto usunięte
Konto usunięte: Znam tę sprawę..ilekroć o tym myślę robi to na mnie ogromne wrażenie, to jest przestroga dla każdego kto idzie w góry, niektórzy mieli to szczęście, że ich koledzy podjęli heroiczny bój o zniesienie ciała, lub chociaż pochowanie w szczelinie, ale na ośmiu tysiącach nie ma co liczyć na pochówek, Ci ludzie po prostu śpią. Na Evereście śpi ich już grubo ponad dwustu..chociaż kilka lat temu był pomysł by ciała znieść, nie wiem jak to się skończyło, ale wątpię w powodzenie takiej akcji. Znoszenie ciał z dużej wysokości jest bardzo rzadkie, zależy to oczywiście od topografii góry, ale znam przypadki znoszenia zmarłych z ogromnych wysokości - to jest duże poświęcenie zespołu, moim zdaniem zupełnie niepotrzebne i narażające wspinaczy na wypadek, szczególnie że "pochówek" w górach to naturalna kolej rzeczy.


Pewnie nic z tego nie wyszło. Słyszałam też o wypadku w Alpach chyba, gdzie do zaklinowanego, zamarzniętego alpinisty inni wpinali się, korzystali z jego lin. Rodzina bardzo cierpiała przez wiele lat, ale w końcu udało się go latem, przy sprzyjającej pogodzie wyciągnąć i normalnie pochować.
Sztajmex
Sztajmex
  8 marca 2013
Konto usunięte
Konto usunięte: Yhym. Góry nie dają się zdobywać za darmo. Wszystko na tym świecie ma swoją cenę, a im większa góra, tym większe poświęcenie i większy wysiłek, by na nią wejść.


No tak, jak to dobrze ujął Hajzer: "Rachunek historia wystawiła bardzo wysoki, polska potęga himalajska się po prostu wzięła i się zabiła w tych górach, tak to trzeba nazwać...". Polecam Ci dokument, "Himalaiści - Wyprawy 1980-1989".
Konto usunięte
Konto usunięte: Pewnie nic z tego nie wyszło. Słyszałam też o wypadku w Alpach chyba, gdzie do zaklinowanego, zamarzniętego alpinisty inni wpinali się, korzystali z jego lin. Rodzina bardzo cierpiała przez wiele lat, ale w końcu udało się go latem, przy sprzyjającej pogodzie wyciągnąć i normalnie pochować.

Większość rodzin nie ma pretensji, co do pozostawienia ciała bliskiej osoby w górach, oni liczą się z tym, że ktoś może kiedyś nie wrócić, a dla himalaisty, góry tak jak były życiem, tak i są, były i będą cmentarzem, miejscem spoczynku..
ReDAnGeLonesec
ReDAnGeLonesec
  8 marca 2013
Ostatnio edytowany: 1 stycznia 1970
Konto usunięte
Konto usunięte: Większość rodzin nie ma pretensji, co do pozostawienia ciała bliskiej osoby w górach, oni liczą się z tym, że ktoś może kiedyś nie wrócić, a dla himalaisty, góry tak jak były życiem, tak i są, były i będą cmentarzem, miejscem spoczynku..


Wiem i to ma jakiś swój sens. Ale w tym wypadku ludzie po prostu wchodzili "po nim". Jego ciało stało się częścią góry.

Albo przypadek kobiety, która zdobywając Mount Everest też już nie mogła z wyczerpania najprawdopodobniej ruszyć dalej. Dwóch towarzyszy chyba do niej dotarło, przez godzinę coś tam próbowali zrobić, ona krzyczała, że nie chce tam umierać, żeby jej nie zostawiali, błagała, ale musieli wracać i niestety... Zaginął też jej mąż i partner wspinaczkowy, po latach znaleźli jego ciało i okazało się, że najprawdopodobniej zawrócił, żeby pomóc żonie. Takich historii jest mnóstwo. Himalaiści bardzo dobrze wiedzą, że pomaganie w takich warunkach, na dużych wysokościach, kiedy poszkodowany nie jest w stanie chodzić, niemalże automatycznie ich samych skazuje na śmierć. Szanse przeżycia są nikłe. Brutalna prawda.

Konto usunięte
Konto usunięte: No tak, jak to dobrze ujął Hajzer: "Rachunek historia wystawiła bardzo wysoki, polska potęga himalajska się po prostu wzięła i zabiła w tych górach, tak to trzeba nazwać...". Polecam Ci dokument, "Himalaiści - Wyprawy 1980-1989".

Dzięki. Poszukam.
To jest jakiś instynkt, uzależniający głos, który każe im się tam wspinać. Tak, jakby byli pod wpływem silnych narkotyków.
Oni się temu poddają. Zaczynają i kończą, góry upominają się o nich wcześniej, czy później. Pamiętasz, na tej konferencji, którą wcześniej wrzuciłam- Berbeka nie za bardzo chciał wyruszyć, ale powiedział, że do tej wyprawy przekonało go jedno, piękne zdanie Wielickiego- "Trzeba skończyć to, co zaczęliśmy". No i skończył. Przerażające i fascynujące zarazem :D
ReDAnGeLonesec
ReDAnGeLonesec
  8 marca 2013

Muszę uciekać :)
Strzała, miłego :)

Dyskusja na ten temat została zakończona lub też od 30 dni nikt nie brał udziału w dyskusji w tym wątku.