Cześć.
Mam zamiar wybrać się w przyszłości na studia, ale nie mogę się zdecydować czy wybrać filologię angielską z italianistyką czy kosmetologię. Oba kierunki tak samo mnie interesują, więc wolałabym wybrać to, po czym będę miała lepszą pracę, czy lepsze szanse na znalezienie pracy... Tylko problem w tym że ja nie bardzo wiem co wybrać, więc co Waszym zdaniem lepsze, bardziej "przyszłościowe"?
I moje pozostałe pytania:
- Gdzie w okolicach Sosnowca i Katowic są najlepsze szkoły językowe?
- Czy orientuje się ktoś, ile mogą kosztować studia wieczorowe (kosmetologia i filologia angielska w szkole prywatnej?)
Te ostatnie pytania skierowane raczej do osób mieszkających w moich regionach ;)
Albo do tych, którzy się coś orientują
Dziękuję i Wesołych Świąt :*
Filologia angielska, kosmetologia, kursy językowe strona 1 z 3
na Twoim miejscu też bym się wahała.
po filologii możesz zostać nauczycielem, bądź tłumaczem. i pracować w szkole językowej.
natomiast kosmetologia- chyba bardziej jest to rozległe.
pewnie za semestr jeden to jakieś 2000-3000zł.
dziękuje i nawzajem :*
kosmetologia- bardzo duże możliwości pracy za granicą (zarobki w austrii i w niemczech to minimum 200 euro dziennie! głupie czyszczenie skóry kosztuje tam około 100 euro), ale do tego również potrzebujesz dobrej znajomości języka.
filologia- kierunek baaaardzo popularny w ostatnich latach, trzeba być bardzo obrotnym, żeby znaleźć niezłą pracę, chyba że fascynuje Cię uczenie dzieciaków w szkole, to inna sprawa (ale w klasach 1-3 można uczyć mając tylko certyfikat językowy, nie trzeba do tego studiów;) ). Filologia angielska z italianistyką nie wydaje się taka głupia, ale musiałabyś się zorientować, czy czasem italianistyka nie jest tylko 'na pokaz', czy faktycznie wybrana przez Ciebie uczelnia rzetelnie realizuje program.
aaa i jeśli chodzi o filologię, to odradzam wieczorowe/zaoczne. pracowałam w szkole językowej i wiem, że pierwsze spojrzenie na CV jest w punkt 'tryb studiów' oraz 'uczelnia'. Wszyscy kandydaci z uczelni prywatnych/mało znanych/trybu niedziennego odpadali od razu na starcie....
aż tyle to raczej nie...
Moja znajoma za semestr (studiuje w Łodzi filologię angielską) płaci 390 zł.
Tylko że z kolei jak mi się nie uda wyjechać to w Polsce, o ile nie otworzysz własnego salonu, zarobki są raczej marne. Też zależy gdzie, ale średnio jakieś 1200 zł, z tego nawet nie straczy na życie, nie ma się co oszukiwać ;)
czyli wszystkie płatne odpadają, tak? Jeżeli poszłabym na filologię to wybiorę raczej specjalność tłumaczeniową, nie chciałabym praować w szkole...
a myślisz że po filologii ile zarobisz ?
nie dość, że wszyscy rzucają się na angielską, to jeszcze nikt nie chce uczyć w szkole, tylko wszyscy będą tłumaczami :)
język angielski jest tak powszechny, że naprawdę nie jest problemem znalezienie kogoś, kto przetłumaczy coś tam. Nie wyobrażaj sobie pracy tłumacza jako ciepłej posadki w określonych godzinach - o 8mej przychodzisz, o 14 wychodzisz i tak cały czas. Jeśli masz zlecenie to wtedy możesz coś tłumaczyć i mieć z tego kasę. równie dobrze możesz nic przez miesiąc nie mieć.
wybrałabym kosmetologię, to nie jest zwykła kosmetyczka, w takim przypadku wystarczy kurs czy szkoła policealna - technik usług kosmetycznych ;] jeśli nie boisz się przede wszystkim chemii - to możesz spróbować z kosmetologią. Kosmetolog może pracować w jakichś zakładach przy produkcji kosmetyków, laboratoriach czy coś.
wszędzie piszą, że tłumacz dobrze zarabia. Nie wiem ile w tym prawdy, bo nie mam nikogo znajomego kto pracuje w tym zawodzie, mogę jedynie wierzyć albo nie w to co napiszą na forach internetowych.
nie boję się chemii, wiem że to podstawowy przedmiot na takich studiach. Języki wydawałyby się ciekawsze, z tego co mi się wydaje to po kosmetologii trudno pracować w jakimś laboratorium, to chyba bardziej dla dermatologa... Ciężko się będzie zdecydować... A jeśli mam wybrać filologię to od nowego roku muszę się zapisać do szkoły językowej, bo z tego co mi wiadomo na takich studiach wykłady są wyłącznie po angielsku.
Wybieraj to, co Cię bardziej interesuje ;).
Sprawa z filologią angielską wygląda tak:
licencjat 3 lata - tu nie ma specjalności, przygotowują i do zawodu nauczyciela, i tłumacza. Wszystkiego jest po trochę (jeśli jesteś bardziej zainteresowana, mogę Ci napisać, jakie mniej więcej przedmioty są w siatce). W zależności od uczelni, są praktyki w szkole we wrześniu (w ciągu 3 lat 150 godzin, tzw. pedagogiczna) i w biurze (w sumie 4 tygodnie, tzw. tłumaczeniowa). Piszę, że w zależności od uczelni, bo wiem, że np. w Opolu na poziomie licencjatu nie mają praktyk w szkole (a przynajmniej nie tyle, co by pozwalało na pracę po ukończeniu tylko licencjatu). Aha, i tak - wykłady są głównie po angielsku. Wyjątkami są przedmioty takie jak np. psychologia. Była w języku polskim, bo trudno chyba znaleźć psychologa posługującego się biegle angielskim. Poza tym, wykład mieliśmy razem z historią.
magisterium 2 lata - tu wybiera się specjalność; szerzej nie opiszę, bo to jeszcze przede mną ;).
Kierunek może i jest popularny (na moim roku zaczynało około 180 osób, a przynajmniej tyle było na liście; teraz zostało trochę ponad 70; obecnie na pierwszym roku jest około 120 osób).
Ale... kosmetologia jest jeszcze bardziej popularna. Koleżanka, gdy zaczynała, na liście było coś koło 500 osób. Teraz (na 3 roku) mają 2 grupy wykładowe, więc tych studentek (chociaż jest jeden rodzynek, czy nawet dwóch) zostało trochę.
Z tego, co mi opowiadała, to prócz chemii, mają również dużo biologii.
Na pierwszym semestrze mieli samą teorię, dopiero później ćwiczenia praktyczne, takie jak metody relaksacyjne, masaże, makijaże, itp.
Aha, i jeszcze jedną. Z tego, co pisałaś, chciałabyś zostać tłumaczem. W zawodzie można i owszem dużo zarobić, ale pod warunkiem, że jest się w tym dobrym. Np. tłumacz symultaniczny w telewizji, tłumaczący chociażby Eurowizję na żywo. Ciężka praca... ale jak ktoś lubi ;).
Albo w parlamencie europejskim ;).
i właśnie dlatego nie chcę iść na państwowe- robią za duży "przesiew" i boję się, że nie skończę.
A Twoja koleżanka uczęszcza na uczelnię państwową czy prywatną? Bo z tego co wiem to bardzo mało jest kierunków KOSMETOLOGIA na uczelniach państwowych, są głównie prywatne.
A Ty wybierasz jaką specjalizację? Nauczycielską czy tłumaczeniową? ;)
jeśli boisz się przesiewu na uczelni publicznej, to odpuść sobie filologię. co ci po skończeniu studiów, jeśli później rynek pracy cię 'przesieje' ?
tak, boję się dlatego wolę wybrać prywatną ;) chociaż znam dobrze angielski, tak mi się wydaje... włoski trochę gorzej, miałam lekcje prywatne, ale musiałabym się jeszcze dużo nauczyć. Myślałam, że na studiach douczą mnie tak, że będę znała perfekcyjnie te języki
Państwową. Miała to szczęście, że utworzyli kierunek akurat gdy składała papiery ;). Jest to na Opolszczyźnie, w Nysie dokładniej, więc od Katowic nie aż tak daleko .
Heh ;). Na zaocznych też robią przesiew. Nie jest on tak duży, bo po prawdzie nie ma z czego przesiewać, ale jest. To nie jest tak, że płacisz, więc masz gwarantowane ukończenie ;).
Aha, i jeszcze co do cen. 3000 za semestr to realna kwota. Ale pewnie jeśli chodzi o studia drugiego stopnia (magister).
Na licencjacie z pewnością tyle się nie płaci.
Nauczycielską. Wiem, że chcę to robić więc aż tyle się zastanawiać nie musiałem ;). Chociaż z drugiej strony, może zrobię oba. Zawsze lepiej mieć "drugie wyjście" ;).
ale sprawdzałam, w Katowicach jest taki kierunek więc nie będę specjalnie dalej dojeżdżać w razie czego :)
wiem, że tak nie jest. Wszędzie trzeba się przyłożyć. A czemu nie ma z czego przesiewać? Tak mało osób jest? ;)
W takim razie powodzenia :) Ja bym raczej nie mogła z dzieciakami pracować. ;)