Konradziq
Konradziq
  4 grudnia 2008 (pierwszy post)
Muzyka - fajny, aczkolwiek niekonieczny, dodatek do filmu, czy może "niewidzialny aktor"?

Początki kinematografii. Ponieważ na taśmie filmowej nie ma jeszcze możliwości nagrywania dźwięku, w kinach muzyka 'podkładana' jest na żywo przy pomocy pianina. Odgrywa ona ogromną rolę.

Dzisiaj. Przy tak rozwiniętej technologii nie ma już problemu z dźwiękiem w filmie.
Ale czy muzyka jest jeszcze aż tak bardzo potrzebna i ważna?

No właśnie, jak to wygląda w Waszych, rzec by można, uszach?
Czy, Waszym zdaniem, to właśnie muzyka w filmie tworzy nastrój, napięcie, niepowtarzalną atomsferę?
Czy może coś innego, a muzyka jest tylko dodatkiem, takim 'gratisem', bez której film nie straciłby na 'wartości'?
Zwracacie w ogóle na nią uwagę?

Jakieś przykłady filmów, gdzie muzyka gra główną rolę?
Albo tych, gdzie prawie w ogóle jej nie ma?

;-)
BrOwnSuGaRPPP
Posty: 52 (po ~421 znaków)
Reputacja: 0 | BluzgometrTM: 0
BrOwnSuGaRPPP
  7 grudnia 2008
Konradziq
Konradziq: Jakieś przykłady filmów, gdzie muzyka gra główną rolę?


praktycznie każdy musical i polecam "Amadeusza" :pavarotti:

Konradziq
Konradziq: Czy, Waszym zdaniem, to właśnie muzyka w filmie tworzy nastrój, napięcie, niepowtarzalną atomsferę?


oj, tak... np. w "Lśnieniu" muzyka tworzy praktycznie całą grozę....

no i ,uzyka na końcu filmu czasem wręcz zmusza do obejrzenia filmu jeszcze raz... moje ulubione: "Wywiad z wampirem" i "Adwokat diabła"

I see a line of cars and they're all painted black
With flowers and my love both never to come back

baskas4
baskas4
  10 grudnia 2008

jakoś nigdy nie zwracałam uwagi na muzykę. Na dźwięk owszem, bo czasem on "mówił" nam czy coś się wydarzy.
Ostatnio jednak oglądałam (dopiero) requiem dla snów. Muzyka była tam dopełnieniem całości.

Dyskusja na ten temat została zakończona lub też od 30 dni nikt nie brał udziału w dyskusji w tym wątku.