MaqdaIena: Mam wolny długi weekend, soł od czwartku jestem gotowa ;D.
Zamęczyłby nas na śmierć :D
A wczoraj mój Miły (w ramach otwarcia uroczystego świętowania, nieuchronnie skracającego się życia :-D) zabrał mnie na oglądanie perseidów. No ka. jot. pe. ...ależ było romantycznie.... :-D Coś pięknego, myślałam zawsze, że tak piękny pokaz można zobaczyć tylko w bajkach :D Chcieliśmy zrobić zdjęcia, ale niestety działo się to wszystko za szybko.
MaqdaIena: Gorzej jak kazdy dzień jest cięzki, szybko można się do wina przyzwyczaić .
Pewnie dlatego pracoholizm często idzie w parze z powiedzmy... "przyzwyczajeniem się" :D
Konto usunięte: Bym chciał jedno i drugie.
Yhym. Jeśli chodzi o pierwsze- wystarczy przenieść się do przyszłości. Jeśli o drugie- dalekiej przeszłości. Tak czy siak, przydałby się wehikuł czasu :-D Wszystko przed Tobą.
Tylko pamiętaj- na poligonie, że tak powiem...ze stringów nici hahahahahah :D
Konto usunięte: Za co takie zbiorowe fakof?
Gdyby Magd nie schudła napisałabym, że trafiłeś. Cóż...może być byłeś za blisko hahahahahah
Konto usunięte: Fajny obrazek, chociaż nie pasuje zupełnie do stanu rzeczy. Nie ogłosiłem jeszcze sukcesu :)
Naturalnie, że do stanu rzeczy nie pasuje, jednak jako narzędzie pomocnicze do "Sprawdzam jak postępuje Twoja przemiana" okazało się idealne ;-D Nie chodziło tutaj bowiem o Twój, TWÓJ TWÓJ sukces, lecz o mój

Zadałam Ci pytanie i w końcu uzyskałam odpowiedź. "Sukces to nie zawsze to co widać", Adamie :D
Co powiesz na polędwicę duszoną w marchewce z sosem schrzanionym? :D
A i jeszcze odnośnie sukcesu, którego jeszcze nie ogłosiłeś. Nie wiem czy go kiedykolwiek ogłosisz, ponieważ ten cel nie jest wymierny, zupełnie jak to, co mieści się pomiędzy Twoim, moim, czy kogokolwiek umysłem, a sercem. Samo dostrzeżenie potrzeby zmiany i dążenie do niej jest już wielkim, choć niewidzialnym sukcesem. Jestem pod wrażeniem, choć jak wcześniej napisałam- na moje oko nigdy nie było z Tobą źle. Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to hmmm... nad wyraz łagodnie w świetle Twoich przekonań i dokonań, nawet jestem pewna, że Twoja autobiografia powaliłaby niejednego cichociemnego, fałszywego i skończonego łotra :-D Adaś, no przecież nie napiszę, iż pomimo tego, że ewidentnie szykuje Ci się miejscówka w Tartarze, szanuję Cię i cenię sobie Twoje zdanie, bo byłoby to, jak zaprzedanie duszy i ciała Belzebubowi, czyli (prawie) poniżej minimum mojej arcyświętej,
nieskalanej przyzwoitości... 
hahahah