w moim świecie ludzie mówią jednym językiem, nie ma wojen, nikt nikogo nie mierzy skalą pieniądza, bo zielonych papierów zwyczajnie nie ma. Ludzie są sobie przyjaźni, życzliwi - tacy ciepli i puchaci.... W moim świecie, panuje harmonia, ład i porządek, ludzie dbają o to co Pan Bóg im dał we władanie, nie niszczą przyrody, a istot karmią się słowami a nie "śmieciowym" jedzeniem. W moim idealnym świecie ludzie nie chorują, nie ma otyłych dzieci, kobiety mają naturalną urodę, nie używają makijażu. Wszystko co potrzebne im do życia pochodzi od Stwórcy... W takim o to świecie żyłem :DDD
w moim świecie... strona 3 z 3
Zacznijmy od tego, że 1 religia powstała jakies 10 tys lat p.n.e. To co jest dzisiaj to kolejne jej transformacje i odłamy, ale wszystkie mają jeden przekaz
Dokładnie I i II (czytaj dokładnie) z dekalogu. Innych byn nie wymieniał, bo nie mają znaczenia w kontekście naszej rozmowy.
I jeszcze tak w nawiązaniu do mojego poprzedniego postu. Fakt, wiara chrześcijańska zaczyna się od narodzin "syna".
Znam i do tego właśnie Boga modlił się ten, którego później kościół uznał za Boga. Bóg jest 1 w 3 osobach. Jezus będąc człowiekiem, nie mógł modlić się do siebie. To chyba logiczne
Wiara chrześcijańska zaczyna się znacznie później. Syn odchodzi, zostają uczniowie,którzy dalej za Boga go nie uważają. Znacznie później powstaje wspólnota ludzi którym pomógł, którzy wierzyli w jego słowa i przekaz, którzy przekazywali to dalej i tak powstał kościół jako wspólnota ludzi o tych samych poglądach i wierze w to samo
Czyli potwierdzasz, że tamten bóg (do którego modlił się Jezus-człowiek), nazywał siebie bogiem-stwórcą i wymagał, by tylko jego czczono a innych bogów kazał odrzucić?
Skoro Ci piszę, że 1 religia i wiara w nadprzyrodzoną moc, umownie dla zobrazowania i lepszego pojęcia tego zjawiska została nazwana Bogiem, datowana jest na 10 tys l.p.n.e to nie mógł sam siebie odrzucić ani nic nakazać. Ludzie robili to dobrowolnie nie rozumiejąc tego, co się wydarzyło
To co obserwujesz dzisiaj jako lewicę i ateistów, to nic innego jak powrót do pradawnej świątyni i jej zasad. Część ludzkości zatacza koło, a reszta zostaje wierna Jezusowi, ale to wciąż ta sama religia tyle, że różni się bóstwem i zasadami
Nie mam pojęcia do czego ty zmierzasz w swoim rozwlekaniu tematu. Z jednej strony piszesz o Jezusie a zdrugiej wywlekasz jakąś pradawną religię, od której wszystkie religie mają swój początek. Możesz mi wytłumaczyć co chcesz mi wytłumaczyć? Mam wrażenie, że rozmijamy się z tym, co chciałem przekazać w poście, od którego wywiązała się polemika.
Za dużo pisania, bo musiałabym napisać referat na ten temat, a i tak pewnie niewiele byś z tego zrozumiał. W telegraficznym skrócie.... Od kiedy datowane/udokumentowane jest istnienie na ziemi człowieka czyli gdzieś z okresu epoki lodowcowej, kiedy zeszliśmy z drzewa wg Darwina, człowiek bez wiary i religii nie istnieje i istniał nie będzie. Negowanie tego to nierozumienie istoty wiary i religii jako wspólnoty ludzi. Ja nazywam Boga Bogiem/Jezusem i nie składam mu ofiar z ludzi. Człowiek i jego dobro, jest czynnikiem nadrzędnym w każdym aspekcie życia, a dla Ciebie jest po pszczółka Maja, kot Filemon i dąb Bartek np czyli bogiem jest przyroda i człowiek przestaje mieć większe znaczenie. Znaczenie to jest na tyle małe,że by ratować przyrodę, gotowy jesteś poświęcić część ludzkości, w tym np dzieci. Teraz rozumiesz akcje"zaadoptuj" pszczołę, psa, kota,a zabij dziecko, poświęć człowieka. W tamtej świątyni zakończyła się pewna religia, wiara, era, ale zostali wierni którzy przez pokolenia przekazywali ten kult. Dzisiaj ten kult odżył i nazywa się lewica, ateiści