Były reprezentant Anglii Paul Scholes przyznał, że wciąż nie wie, czy w przyszłym sezonie będzie dalej reprezentował barwy Manchesteru United.
36-letni piłkarz powrócił do gry po kilkumiesięcznej kontuzji w wygranym w dramatycznych okolicznościach pojedynku na Bloomfield Road z Blackpool 3:2.
Podczas gdy inny z weteranów Czerwonych Diabłów Ryan Giggs zebrał najwięcej pochwał za swój występ przeciwko Mandarynkom, to właśnie angielski pomocnik popisał się fenomenalnym podaniem, które wykorzystał Dymitar Berbatow zapewniając zwycięstwo United.
Walijczyk zapowiedział niedawno, że zamierza przedłużyć kontrakt z klubem z Old Trafford o kolejny rok. Na taki krok nie zdecydował się jeszcze Scholes, który twierdzi, że teraz koncentruje się tylko na swojej obecnej formie i nie myśli o przyszłości.
- Nie mam jeszcze pojęcia, co będę robił w przyszłym roku. Teraz chcę skoncentrować się na powrocie do formy po kontuzji - wyznał Paul w wywiadzie dla MUTV.
- Fajna sprawa mieć tydzień czy dwa wolnego podczas świąt Bożego Narodzenia. Tym razem jednak miałem znacznie więcej czasu na odpoczynek, co już nie było tak dobre.
- Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych tygodni wrócę do pełni formy. Czeka nas kilka bardzo trudnych wyjazdowych spotkań i chcę być na nie w 100% gotowy.
- Przed nami pojedynki z Liverpoolem, Arsenalem oraz Chelsea na ich stadionach, lecz jesteśmy na dobrej pozycji. Musimy tylko utrzymać naszą formę - zakończył pomocnik United.
Jednym z kibiców, których bardzo ucieszył powrót Scholesa do gry był menadżer Blackpool - Ian Holloway.
- Paul Scholes jest jednym z moich ulubionych pomocników wszech czasów - wyznał po wczorajszym meczu Ian.
- Kiedy on decyduje się podać piłkę, możesz być pewnym, że będzie to udane podanie. Futbolówka zawsze trafia dokładnie tam gdzie on chce. Uwielbiam patrzeć na jego grę.
- Zdarzyło mi się grać przeciwko niemu raz czy dwa i muszę przyznać, że to prawdziwy geniusz. Jest wzorem dla każdego kto chce grać w piłkę. Żałuję, że nie ma on 21 lat, gdyż z chęcią zobaczyłbym jego karierę od nowa - zakończył trener Mandarynek.