Matt Holt - wokal
Tommy Sickles - perkusja
Bill Gaal - bas
Tom Maxwell - gitara
Kwartet Nothingface powstał w Washington, DC, a nazwę utworzyli z kilkunajbardziej ekstremalnych dźwięków znanych ludziom z najbardziejharmonijnymi. Ich potężne, wystrzępione riffy, walące rytmy iokaleczające wokale torują drogę błogim dźwiękom, które przeciwstawiająsię aktualnemu, mdłemu stanowi ciężkiej muzyki. Nazwijcie towszechstronnością lub schizofrenią, ale umiejętność przeskakiwaniaNothingface z melodyjności do brutalności i z powrotem, sprawia, że sąjednym z najbardziej intrygujących rockowych zespołów. Na "Skeletons",drugiej płycie grupy dla TVT i czwartej w ogóle, ich poruszającąrozpiętość słychać cały czas. "Jestem istotą ludzką," mówi wokalistaMatt Holt. "Nie mam limitu na jedno uczucie. Jak każdy mamy różneemocje i wszystkie wkładamy w muzykę."
Takwięc "Skeletons" jest dziką płytą, która porusza tematy tak hipokryzjijak i zdrady. Elokwencja wyróżnia zespół spośród masy ciężkiej muzyki.Nothingface pluje ogniem na kolektywną Amerykę, z pretensjami doinstytucji religijnych, rządu i wszystkich nieszczęśników, którzy stanąim na drodze. Mimo że ich debiut dla TVT, "Violence" z 2002, przyniósłgrupie krytyczny odzew, wzrost nowych fanów i pierwszy posmak antenyradiowej (za sprawą singla "Bleeder"), nie mieli problemów zeznalezieniem inspiracji na nowy set. Okres między wydaniem "Violence",a nagraniem "Skeletons" był największym okresem próby, jakiego zespółkiedykolwiek doświadczył, a każdy jego członek przeżył jakąś swojąosobistą, głęboką tragedię.
Po długim i wyczerpującym roku spędzonym wtrasie promującej "Violence" i mimo strasznych porażek, wokalista MattHolt spojrzał na otaczający go świat, by znaleźć szersze wyjścia.Trzeźwo przetrwał pogmatwane osobiste związki, więc mógł skupić się wtekstach na tematach, które zawsze były źródłem gniewu, ale nigdy niezostały poruszone na płytach Nothingface. "To jest o czasie, w którymprzeżywałem te wszystkie rzeczy," mówi Holt. "Miałem ze sobą mnóstwoproblemów, podczas robienia tej płyty, ale oglądałem też każdego dniaMSNBC i znajdowałem tam dużo paliwa." "Here Come The Butchers" jestobrażającym aktem oskarżenia wobec kościoła katolickiego i obelżywychksięży, których pokazywano w wiadomościach przez ostatni rok. Holtwścieka się, "Diabeł żyje w Rzymie/ Diabeł okryty jest szatami/...Mordercy i gwałciciele/ Wasi księża są niekontrolowani."
"Am I Him" to kolejne trzepnięcie nazorganizowaną religię, oskarża, "Definiujecie arogancję, rozłączenie ipustkę." Używając pierwszej osoby, Holt naśladuje ignorancję ślepejwiary. "Chowam się w ciemnym miejscu mojego umysłu/ Z lękiem przedBogiem, czy on zabierze mnie do domu?" śpiewa, szydzi z tych, którzy sąpoddanymi religii. "Ether" to utwór przeciwko Administracji Bush'a ijego akcji na Bliskim Wschodzie. Tekst "Przyszliśmy by przejąćkontrolę/ Przyszliśmy by sprzedać wam wolność/ Przyszliśmy by wasspalić/ Przyszliśmy by wyprać mózgi dzieciom" odzwierciedla uczuciaHolt'a o militarnej agresji Stanów za granicą. "11. września przekonałwielu ludzi w naszym rządzie, że musimy być cały czas imperialistami,"mówi.
Bystworzyć wartościowe, dźwiękowe tło dla tych przekazów, Nothingfacezwerbowali producenta Bill'a Kennedy'ego, który pracował z MonsterMagnet, Nine Inch Nails i innymi, którzy nagrali najbardziej wpływowepłyty ostatniej dekady. Zaszyci w studiu Armory w Vancouver, Kennedy izespół spodobali się sobie. Basista Bill Gaal powiedział, "Myślę, żemożemy powiedzieć, iż płyta wyszła dokładnie tak jak ją sobiewyobrażaliśmy. Bill potrafi wydobywać dźwięki, w których widzimyNothingface."
Kolejnym nowym elementem w procesienagrywania było kreatywne wejście perkusisty Tommy'ego Sickles'a,starego znajomego zespołu i technicznego z trasy, który przejął tąfunkcję zza przemykania się ze sprzętem, podczas gdy Nothingfaceprzejeżdżali kraj wzdłuż i wszerz na Tattoo the Earth Tour. "Po takdługim czasie współpracy z zespołem, tym czego najbardziej chciałembyło dostanie się do studia i bycie włączonym w proces tworzeniapłyty." I dołożył do niej swe rytmiczne piętno.
Po "Skeletons", Nothingface przeszli nawyższy poziom w bezlitosnej podróży, którą rozpoczęli w połowie lat 90.Po dwóch małych, niezależnych wydawnictwach ("Pacifier" i "An AudioGuide to Everyday Atrocity") zespół odmówił zagłębiania się w muzycznedziwactwa, pozostają szczerzy swej wizji i równomiernym wygrywaniemponad rozwścieczonymi fanami i lizusowymi krytykami. Nawet w czasachgdy wydaje się, że każdy zespół z nisko nastrojoną gitarą, dwomagramofonami i Eminem'ową gafą na wokalu, może pokryć się platyną,Nothingface nie idą na kompromis ze swą całością. "To nie to kimjesteśmy," mówi Maxwell. "Jeśli twoja muzyka nie wychodzi z kości,jeśli nie jest z gnata, to tylko pozujesz."
Ta determinajca opłaciła się w roku 2000wydaniem "Violence", którą magazyn Metal Edge nazwał płytą roku zciężką muzyką. I po pierwszym przesłuchaniu "Skeletons" tenże magazynentuzjazmował się: "To pierwsza metalowa płyta nowego wieku i będzieserwowana jako przykład dla następnej fali ciężkiej muzyki. Nothingfacejest po prostu jednym z najlepszych, głośnych, rockowych, dzisiejszychzespołów."
Gdy poświęcili się legionowi fanów,nazwanych "The Sick", kontynuowali wychodzenie coraz dalej i dalej,grupa znów uderzy na trasę promując "Skeletons". "Ludzie będą wynoszeniw workach na zwłoki," prorokuje Maxwell.