ELBLĄSKI CZARNOKSIĘŻNIK
Dawno, dawno temu, w czasach, kiedy po świecie przechadzali się czarnoksiężnicy, magowie i alchemicy, w Elblągu w pobliżu Bramy Targowej mieszkał czarnoksiężnik o nazwisku Kiliar lub, jak twierdzą inni, Kilian.
W mieście Kiliar znany był ze strasznego skąpstwa i chciwości. Odżywiał się on tylko rybami przywożonymi do miasta przez rybaków. Mieszkańcy Elbląga mówili o nim, że jest szalony, bo zamiast zabrać się za konkretną pracę w domu, w piwnicach gotuje złoto. Rzeczywiście, Kiliar dążył do uzyskania złotego kruszcu, ale, niestety, mieszanie różnorodnych składników i mikstur wciąż nie przynosiło rezultatu.
Wbrew przeciwnościom losu i szyderstwom ludzi czarnoksiężnik postanowił jednak za wszelką cenę zdobyć złoto. Dowiedział się, że pod miastem w lesie, zwanym obecnie Bażantarnią, przy starym młynie, nad strumykiem można o północy spotkać diabła. Chęć posiadania złota popchnęła Kiliara do działania. Sporządził on cyrograf, który podpisał własną krwią i w sztormową noc udał się na spotkanie swego przeznaczenia.
Diabeł zjawił się przy młynie w postaci niedźwiedzia. Siadł na dębie i czekał na czarnoksiężnika. Kiedy ten się już pojawił, niedźwiedź z radości zapiał jak kogut, a później ludzkim głosem nakazał Kiliarowi umieścić cyrograf pod młyńskim kołem. Kiedy polecenie zostało spełnione i dusza czarnoksiężnika należała już właściwie do diabła, niedźwiedź krzyknął : A teraz łap złoto ! Łap złoto ! Łap złoto ! Łap ... !
I na Kiliara posypały się niczym grad złote talary. Lecz gdy tylko któraś moneta dotknęła chciwego czarnoksiężnika, w miejscu zetknięcia się złota z ciałem pojawiał się ropiejący wrzód.
Z powodu wielkiego bólu i strachu Kiliar stracił zmysły i padł na ziemię. Następnego ranka znaleziono w lesie pod starym dębem martwego Kiliara, który w zaciśniętej dłoni trzymał kilka dziwnych kamieni.
tekst Pochodzi ze strony Informacji Turystycznej w Elblągu