Stulejarz
Stulejarz
  16 września 2014 (pierwszy post)

Co jakiś czas odbywa się jakaś ważna impreza sportowa (np. igrzyska olimpijskie), na której jest wystawiana reprezentacja pewnej przymusowej spółki akcyjnej znanej powszechnie jako "Polska". Często zdarza się, że po zakończeniu zawodów mówi się o bardzo złych wynikach "naszych" reprezentantów. Nagle pojawia się cała zgraja ekspertów z pomysłami jak poradzić sobie z problemem "wszystkich" Polaków jakim jest przywiezienie zbyt małej ilości krążków przez grupę sportowców ubranych w biało-czerwone barwy.

Minister/ministra sportu ogłasza konferencję i przedstawia rozwiązania problemu "nas wszystkich". Obowiązkowo musi być wykorzystane dobro nas wszystkich, czyli edukacja. Konkretnie lekcje wychowania fizycznego. Wspólne kopanie piłki przez grupę całkowicie niepowiązanych sprawnością fizyczną ludzi zwana klasą ma nas wynieść na piedestale w dziedzinie sportu.

Odpowiedzcie mi, czy nigdy nie doznaliście wkurienia słysząc jak ktoś z rodziny lub znajomy wygłasza teorię typu "za komuny było lepiej bo więcej medali przywoziliśmy i nasze orły Górskiego były trzecie na świecie"? Ja wielokrotnie słyszałem o zachwytach nad "systemem chińskim", czyli przymusowym szturmowaniem przyszłych sportowców w koszarach. Świetne wyniki naszych sportowców plus władca, który "potrafi wziąć za ryj" w stylu Putina (ja jestem zaskoczony, jak on jest u nas lubiany!) ma budować w nas "dumę narodową".

Kluczowe są tu słowa my, nasi itp. Sukces jakiegoś sportowca ma być też naszym sukcesem. Tylko dlatego, że jesteśmy akcjonariuszami tej samej spółki akcyjnej zwanej Polską. Nie zrozumcie mnie źle. Ja sportowców bardzo szanuję, jak wszystkich pasjonatów nienawidzonych przez lewactwo. Sport jednak nie ma być traktowany jako pasja i indywidualna praca nad sobą ,tylko jako "praca na rzecz narodu", "wyrażanie dumy narodowej". Rozumiecie? Wam będą zakazywać uczyć dzieciaka jeździć na motorze, uczyć go sportów walki, wspinaczki, spływania pontonem lub cytując Korwina znaczków pocztowych i panienek. Jedyne czym będziecie się mogli podniecać to tabelą medalową w TV, a jak miejsce za niskie to z pieniążków podatników coś się wymyśli!

U mnie osobiście z wiekiem zanika tzw. patriotyzm sportowy. Coraz bardziej zwisają mi ci nasi Polscy sportowcy, a kibicuję tym, których po prostu lubię. Bez względu na to czy to Amerykanin, Niemiec czy Japończyk. Zwłaszcza jak widzę takie elementy jak Janowicz, który dostaje spazmów, bo nie otrzymuje pieniędzy (najlepiej publicznych) na treningi, a rurkowce mu jeszcze przyklaskują. Koleś zrobił z siebie pipkę. Prawdziwi pasjonaci potrafią trenować w ujowych warunkach i nic nie pisną, bo nikt ich do sportu nie zmusza. Robią to dla siebie.

Moim zdaniem patriotyzm rozumiany jako przywiązanie do narodu, państwa i symboli narodowych to zwyczajna religia. Niektórzy nacjonaliści np. z NOP-u chcą fuzji dwóch religii: katolicyzmu i nacjonalizmu. Naziści z reguły chcą natomiast, by nacjonalizm miał prymat nad innymi religiami. Różne parady wojskowe, pochody itp. to msze "patriotyzmu". Wykonuje się tam różne rytuały typu pieśni narodowe, strzelanie na wiwat, marsze itp.

Ja nie mam żadnych wątpliwości. Kolektywizacja sportu działa mi na nerwy i utrwala nas w wierze w jakieś abstrakcyjne "wspólnoty".

Abaddon
Dyskusja na ten temat została zakończona lub też od 30 dni nikt nie brał udziału w dyskusji w tym wątku.