Jako uczeń z 12 letnim stażem, chciałbym poruszyć temat zmian jakie można by wprowadzić w szkolnictwie aby usprawnić jego działanie. Dzisiejsza edukacja młodzieży polega na cytowaniu podręczników przez podstarzałych belfrów, na zasadzie "ty masz tego nie rozumieć, ty masz to umieć".
Decydującym punktem jest zmiana obecnego systemu nauczania - uczeń bombardowany jest często nudnym i niepotrzebnym materiałem, przez co nie może rozwijać swoich prawdziwych zainteresowań. Uczeń słaby z matematyki, który chce rozwijać się w kierunku humanistycznym, ograniczony jest przez przedmioty ścisłe, które ograniczają jego możliwości oraz kreują go na debila.
Równie ważną sprawą jest kadra nauczycielka. Obecnie są to emerytowani nauczyciele, starej daty, traktujący uczniów na równi z gównem. Powinno się wprowadzić jasne kryteria dla zawodu nauczyciela - wiek, do 35 lat, umiejętność pracy z młodzieżą.
Same zajęcia powinny odbywać się ciekawiej, mam w dupie teorię. Świat poznaję poprzez praktykę. Geografia na świeżym powietrzu, niczym w Akademii Pana Kleksa? Ja jestem za.
Nauczyciel powinien mieć również zniesiony immunitet. Nie pozwolę aby jakiś frajer bezkarnie na mnie krzyczał, lub podważał moje prawa człowieka, a cała wina spadała na mnie.
Czy macie jeszcze może jakieś pomysły?
Pozdrawiam
Reforma szkolnictwa
zgadzam się. tu się absolutnie zgadzam.
skoro uczeń nie rozumie i nie umie zajęć ścisłych - to oznacza, że jest kretynem. Tak nauczyciele innych przedmiotów postrzegają danego młodego człowieka.
nie. nie zgadzam się. facet od geografii jest owszem starej daty, ale nikt nigdy lepiej nie gadał! polonistka, która mnie uczy może się przy nim schować! on bardzo realnie wszystko przedstawia, a materiał jest klarowny, tak, że bardzo łatwo wchodzi do głowy! :)
to zależy od podejścia nauczyciela, ale nie zawsze od wieku.
zdarzało się.
facet od geografii kilka razy w klasie 1 i 2 licealnej spytał się czy chcemy pouczyć się geografii, tak jak powinno się uczyć tego przedmiotu. za pierwszym razem nie skumaliśmy. daliśmy się namówić - nie żałowaliśmy. i za każdym kolejnym razem, gdy się pytał my bez wahania się zgadzaliśmy. taki nauczyciel to prawdziwy skarb.
napiszę tyle: obojętnie co się dzieje, nawet jeżeli to jest z winy nauczyciela, on się nie przyzna. bo z nauczycielem nie wygrasz. zasada funkcjonująca od wieków. tak było za czasów naszych rodziców, dziadków, pradziadków...
chociaż są nauczyciele, którzy, gdy sobie uświadomią, że robią błąd potrafią publicznie przeprosić ucznia.
też Cię pozdrawiam.:)
Jestem zdecydowanie za!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I nauczyciele powinni byc młodzi bo np. ja wtedy kumam o co chodzi u nas w szkole w przypadku niemieckiego
Jeszcze jedno.
Jestem w 3 gim. i w każdym roku miałam zmienianego nauczyciela od niemieckiego
najpierw babka co odeszła na emeruture potem babka zaszła w ciaze teraz mamy młoda fajna dziewczyny i załuje ze nie mielismy z nia od 1 kl.
;/
Pozdro. Fajny temat ;):):):):):):)
nigdy w życiu nie spotkałam się z takim nastawieniem nauczyciela ;]
a co, skoro jesteś humanistą-artystą to masz prawo znać tylko tabliczkę mnożenia, hmmm? ;>
a później, co? wczesna emerytura, czy wywalenie nauczyciela na "zbity pysk" i niech se radzi sam?
a jak tematem będzie tajga, to jedziemy na Sybir??
A jak na historii będziemy omawiać system feudalny, to historyk ma stać się wróżką i cofnąć uczniów w czasie? I nie daj Boże, żeby dzieciaki sie nudziły...
A jak w praktyce wyjaśnić logarytmy i w ogóle całą matematykę?
Zrozum, nie wszystko da się wyjaśnić tak super, ekstra empirycznie. czasem trzeba niestety wykorzystać trochę teorii.
już wcześniej zauważyłam, że zostałeś skrzywdzony przez grono pedagogiczne.
Mam dość narzekania, że szkoła jest głupia, nudna i w ogóle nic się nikomu nie przyda. Może i się nie przyda ale to nie znaczy, że masz wyrosnąć na jakiegoś dekla, który nie wie, gdzie leżą Chiny (bo pan od geografii nas tam nie zaprowaaadził!!!), albo kiedy Polska weszła do Unii.
Zresztą chłopie, dlaczego ty narzekasz. Skoro masz uzdolnienia humanistyczne, przemęcz się do końca szkoły średniej z tymi "beznadziejnymi" przedmiotami, pozaliczaj je na minimum i ruszaj na studia humanistyczne. Tam nie będziesz miał fizyki ani matmy.
W jednym się z Tobą zgodzę. Problem nauczycieli tkwi w tym, ze nie potrafią zainteresować swoimi lekcjami. Ale przecież nie zawsze to się moze udać.
Jako przyszła (mam nadzieję) nauczycielka liczę na trochę wyrozumiałości i empatii od strony uczniów.
to nie wiem w jakiej sie szkole znajdujesz
mam w swojej zarówno starszych ,jaki i młodszych datą, ale wszyscy,którzy tam uczą robią to z zapałem. Widać,że to ich powołanie.
A jeśli nie potrafisz, to umówiają się z Tobą nawet po lekcjach, zeby Ci to jakos przetlumaczyc..
Dlatego u mnie istnieje coś takiego jak "trzeci rok-matura" . Wszystkie pozostałe przedmioty,z których jej nie zdajesz odpadają po 2 klasie. Zeby pozniej nie zasmiecac sobie głowy zbednymi przedmiotami w planie.
z tym sie zgadzam. Od tych "dzieciakow" tez duzo zalezy. Od ich podejscia i checi .
z tym, że większośc uczniaków uważają się za księciuniów i pragną być zabawiani w szkole. A szkoła przecież to nie cyrk, nie zapominajmy o tym
Poza tym jak pójdziesz gdzieś do pracy, nawet do tej "biedronki" zrobisz sobie specjalnie kurs obsługi kasy fiskalnej i co? Będziesz płakał, że on Ci się do niczego nie przydał, bo zamiast siedzenia przy kasie, wykładasz podpaski na regał?
Szkoła to zło
Prawda o polskim szkolnictwie jest taka, że w każdej szkole jest inaczej, w jednej trafisz na dobrych nauczycieli, którzy będą chcieli Cię czegoś nauczyć i będą premiować bystrość, inteligencję, zapał, a w drugiej znajdzie się łajza, która będzie promować kucie i uczenie się wszystkiego na pamięć.
Ja reformę szkolnictwa zacząłbym od zniesienia tych śmiesznych gimnazjów. Z perspektywy czasu uważam czasy gimnazjalne za trzy stracone lata. Nie dość, że musiałem chodzić do klasy z kretynami, dla których ostatnią ważną rzeczą było wyniesienie coś z zajęć, to jeszcze byłem traktowani tak jak oni przez nauczycieli.
Druga sprawa to nieobowiązkowa nauka, nie chcesz? nie ucz się ;)
Cała patologia w polskich szkołach zaczyna się od tego, że wiele osób jest przymuszana do tego, żeby ruszyć dupska i coś robić.
Dajmy idiotom być idiotami, nie róbmy na siłę z gówna perfumerii.
problem leży w czym innym. Przeciętny człowiek, który chce się kształcić w jakimś kierunku napotyka na różnego rodzaju przeszkody i nie jest to kwestia tego, gdzie leżą Chiny, ale różnych skomplikowanych wzorów matematycznych w klasie humanistycznej czy czytanie sterty lektur w klasie matematyczno-chemicznej.
miałem w liceum historię z dwoma facetami, jeden był profesorem, zresztą do dzisiaj wykłada historię na mojej obecnej uczelni, drugi był młodym, dobrze zorganizowanym człowiekiem. Z tym pierwszym nie przerobiliśmy nawet połowę materiału, strasznie przynudzał, drugi potrafił zainteresować, nadrobił z nadwyżką to, co ten wcześniejszy, było nie było profesor, zepsuł.
I tu rodzi się problem w polskich szkołach uczą nauczyciele nieprzygotowani do realiów w nich panujących, bo co z tego, że szkoła zatrudni profesora, który może i na 5 roku studiów historycznych sprawdza się świetnie, ale nie potrafi zwięźle wytłumaczyć prostych zagadnień w liceum i odwrotnie, dzisiaj na uczelni spotykam również osoby, które do kształcenia się po prostu na tym poziomie nie nadają, brak im podstawowej wiedzy lub nie potrafią przeprowadzić jakiejkolwiek konstruktywnej dyskusji.
Nie, lepiej, żeby sześćdziesięcioletnia stara zołza, która żyje reliktami zeszłej epoki kształciła młode pokolenia... lepiej, żeby zniechęcała ich do kolejnych przedmiotów :)
Bycie nauczycielem to misja, jeśli się do tego nie nadajesz wypadasz z gry.
Pensje nauczycieli powinny być podwyższone, ale uczyć powinni tylko wybrani, tacy, którzy potrafią dotrzeć do młodych ludzi.
dziwne, ja w swej uczniowskiej karierze co roku spotykałem co najmniej połowę takich nauczycieli. Im gorsi nauczyciele, tym gorsze zachowanie pewnej części klasy. Im gorsze zachowanie tej części klasy tym większa frustracja tępego nauczyciela. Im większa frustracja nauczyciela tym gorsze warunki do nauki. Koniec końców wszyscy przechodzili do następnej klasy na dwójach, ci którzy umieli i ci którzy nie umieli.
Byłabyś na jednej lekcji w moim byłym gimnazjum - zmieniłabyś zdanie, naprawdę.
Szkoła w wielu przypadkach to coś znacznie gorszego od cyrku. Do cyrku chodzi się z zaciekawieniem, chęcią zobaczenia niezwykłych rzeczy. Do szkoły w tamtym okresie chodziłem tylko i wyłącznie z myślą o tym, by jak najszybciej wrócić do domu, bo to i tak sensu nie ma ;)
============
Co nie znaczy, że nie ma dobrych szkół, akurat w moim liceum nie było najgorzej. Inna sprawa, że tam przychodziła już pewna wyselekcjonowana grupa osób, ale np. w gimnazjum nie było mowy o tym, że sobie wybierasz do jakiej szkoły, klasy chcesz chodzić.
Moja szkoła jest zajebista, tak jak i grono pedagogiczne, ale porównuję to doświadczeń z poszczególnych przedmiotów, czy znienawidzonego gimnazjum, które to powinni zlikwidować żeby nigdy już nie powstało. Gimnazjum to wylęgarnia patologii.
a komu to do diabła przeszkadza?
zresztą akurat dzieci uczące się czytania są jeszcze w miarę posłuszne, wypuścisz takie do szkoły to pójdzie, gorzej z takim 14-18-letnimi łajzami, którzy zatruwają życie wszystkim w pobliżu kilometra, przychodząc do szkoły.
Wolałbym mieć w kraju 25% analfabetów, niż 75 % pseudointeligentów.
Gimnazjum to na ogół moment, w którym spotykają się osoby z różnym doświadczeniem dotyczącym dotychczasowego kształcenia, każdy przed każdym chce się popisać, ma się te czternaście lat, hormony buzują, zamiast myśleć o nauce myśli się o panienkach, alkoholu i pierwszych melanżach. Przynajmniej ja to tak wspominam.
Nigdy w życiu nie upadłem tak nisko, jak właśnie w gimnazjum.