psycholicho
psycholicho
  10 grudnia 2011 (pierwszy post)
Niżej przedstawiam Wam fragment opowiadania jakie zacząłem z nudów sobie ostatnio pisać, jarając się postapokaliptyczną wizją świata. Enjoy...

Moderatorów proszę
o lekkie przymróżenie
oka na cztery wulgarne
słowa, które
zamaskowałem.


Powoli, z lekkim rozmysłem, major Hektor Ohis zdusił niedopałek papierosa i dopijając resztki zwietrzałego alkoholu, przemówił zgorzkniałym tonem do zebranej w ładowni transportowca kadry:
-Dosyć zbijania bąków chłopcy. Dostaliśmy rozkazy ze sztabu.
Zaległa cisza.
- Jakieś wieści o Sekcji D14 majorze? Podobno rozdzielili się na dwie grupy... - zagadnął niewesoło krępej postury podwładny mu Arnold Fox, po czym w niezręcznej ciszy dodał – Cholera, jak się cieszę, że mamy ten bezpiecznik plazmowy! Mieliśmy szczęście, że nas nie rozwaliło na kawałki jak tamtych.
- Nie my mieliśmy szczęście, tylko oni pecha. Sami tego chcieli. Nic mi nie wiadomo o nich. Ale fakt, gdyby nie zadziałał plan B i gdyby niesuborynacja porucznika Raffy'ego przerodziła się w bunt naszych chłopców, byłoby i po nich i po nas. Sztab wyśle po nich ekipę ratunkową i jeśli nie będą martwi, to najprędzej do końca tygodnia staną przed sądem dyscyplinarnym. Wolałbym zginąć z rąk tego robactwa niż z rąk naszych. Wiecie co grozi za dezercję... - spojrzał wszystkim przenikliwym wzrokiem w oczy wysoki, wyprostowany, przechadzając się wokół nich jak przyczajone monstrum. - Oni zrobią co chcą. Nie obchodzi mnie to. Tymczasem my mamy kolejne zadanie. I to już nie będą przelewki. Wiecie, że jesteśmy zdani na siebie i to cholerne muzealne badziewie. Wierzę w was panowie.
Ostatnią partię rachunku ostatniej doby, dowódca raczył podsycić ironicznym klepnięciem wewnętrznego poszycia transportowca. Jak starego wiernego psa. Miał on w końcu 250 lat i każdy z osobna dobrze wiedział, że główny jego napęd równie dobrze można było zamienić na pedały, dwa tryby i łańcuch. Mimo iż z niejednego piekła cały wyszedł, mina dowódcy nabrała wyrazu goryczy i ledwo udało mu się zamaskować zakłopotanie.
Major Ohis zastanowił się jakimi słowami przekazać kolegom informację, że ich misja jest z góry spisana na klęskę. I czy w ogóle podjąć się takiej wieści. Nim to jednak zrobił, zmienił temat w dyskusję o bałaganie wśród podopiecznych i w jej zgiełku oraz skromnym pijaństwie zabrał ze sobą Foxa do przedsionka między jedną a drugą halą ładowni. Tam postanowił omówić złowieszcze fakty.
- Mamy przesrane...
- Myślisz że spanikują?
- Arni, do diaska!? Jesteśmy najlepszą kadrą w pułku! Nie możesz nawet o tym myśleć! Nawet jeśli sam robisz w portki, nie daj po sobie tego rozpoznać. A jak dasz, zwal winę na pierwszego z brzegu trupa. Będzie ich niebawem pod dostatkiem.
- Wiem wiem, uczyli nas tego w Akademii, ale to bez sensu... - Fox schował twarz w dłoni - Mogłem zostać lekarzem. Albo pieprzonym refistratorem... - odrzekł z nutką rozpaczy uchwycony za szczękę już nie przez kolegę a swego przełożonego.
- Jeśli choć jednemu uda się przeżyć to piekło, wojna się skończy. Weź się k**** w garść chłopie – powiedziawszy te słowa major wzbudził w podwładnym lęk i podziw zarazem - Podobno konstelacja stu planet właśnie jutro ma się znaleźć w układzie zero. Ja na to czekałem całe życie. Głupio się złożyło że zaufaliśmy tym psychopatom i teraz jesteśmy zdani na siebie. Gdybym się postawił, kapitan Nerx byłby dziś z nami tutaj a nie w sektorze C 4-1. A teraz widzisz co się dzieje. Im dali dwustu pięćdziesięciordzeniowy generator plazmy, ale my mamy tęższe głowy i damy sobie radę. - dodał sam nie dowierzając samemu sobie - Wiesz, że nie mam wpływu na decyzje z góry. Musimy obaj zdecydować kto umrze a kto nie. Rozumiesz to do cholery?!
Major wyraził się dość jasno i trochę za głośno. Można by śmiało stwierdzić, że nawet zbyt energicznie. Jeden z kompanów siedzących w głównej ładowni na skrzyni z amunicją, czyszcząc miotacz hiperdźwiękowy z orkowej krwi, rzucił okiem spod kąta na widok dwóch mężczyzn. Widok przypominał nieco dwa sępy w homoseksualnej konfrontacji. Ohis puścił kołnierz Foxa gdy tylko to zauważył, odstąpił na krok, wyciągnął paczkę papierosów z naramiennej kieszeni i poczęstował kolegę, opierając się o ścianę korytarza. Sam też zapalił.
- Czekaj, czekaj, mówisz, że gdzie ich wysłali? Dokąd? - zagadnął po dłuższej kontemplacji Fox, zaciągając się tytoniowym dymem.
- C 4-1
Mina Foxa zbladła, po czym znowu nabrała sinej barwy. Tętno zaczęło rosnąć. Teraz również w głowie Ohisa. Ten odgadł jego myśli.
-Daj mapę – rzucił bez zastanowienia.
-Jesteś szalony, wiesz? - zagadnął przyjaciel, po czym w lekkim uśmiechu dodał – Ale cokolwiek głupiego chodzi ci teraz po głowie, wiesz że na mnie możesz liczyć.

- Dobra panowie! Dzisiaj będziecie musieli z naszych chłopców wycisnąć wszystko! - zawołał doniośle do wszystkich Ohis, idąc pewnym krokiem na długość łokcia przed Fox'em. - Wiecie jakie są procedury na wypadek awarii bezpiecznika. Prawda?
- Tak jest! - mruknęli podwładni.
- Nie słyszę was!
- Tak jest! - krzyknęli chórem.
Major obszedł dokoła kilka powietrznych motocykli ustawionych rzędem na rampie, nieopodal austerii i usiadł na jednym z nich. Chwycił delikatnie kierownicę pojazdu a minę miał teraz smętną i ponurą. Każdy zdążył to dostrzec. Spod brwi, byczym spojrzeniem, rzucił okiem w kierunku Foxa, potem na swojego siostrzeńca.
Był to młody jeszcze chłopak, choć zaprawiony w boju. Zapatrzony w wuja półsierota Thoran Mauxvill, jak go nazywano. Starszy szeregowy mierzył sześć stóp wysokości i barczysty był jak prawdziwy wojownik. Silną dłonią wykazał się w rekrutacji do Sekcji D8, co wbrew pozorom nie jednemu przeczyło, jakoby wuj mu karierę w wojsku załatwił. Tu nie było mowy o układach. Choć sam fakt, że służyli w jednej jednostce był nie lada zbiegiem okoliczności. W końcu Gwardia Unii Planet Humanoidalnych liczyła miliony zastępów takich jednostek.
Ohis martwił się o to co może spotkać tego dnia chłopaka. Poza służbą byli dla siebie jak ojciec i syn. Więź między nimi pokrzepiała ich w długich miesiącach intergalaktycznych rejsów i patroli na wiele tysięcy eksametrów od ojczyzny. Do tego dnia nigdy wcześniej nie była ona tak zagrożona. Nigdy tak zdana na niewielu odkąd tak wielu zdążyło za nią polegnąć.
- Bierzcie tylko to co jest potrzebne. Nie chcę widzieć żeby ktokolwiek brał fajki i zdjęcia gołych dup. Od tego jesteście, żeby wykonać robotę jak trzeba. Przekażcie to chłopcom. Mistrzowie dywersanci k**** mać... - kompani, z lekko już elastycznym już od alkoholu tokiem interpretacji, zdążyli tylko zrozumieć, że każdy kto wykona coś nie po myśli majora, zostanie rozstrzelany przez niego osobiście, nim zdąży za przeprosić za niesubordynację. Tak jak zwykle to miało miejsce. Na takim też przekazie mu zależało.
Zsiadł z maszyny, poklepał siodło ze skóry othrosa i zbliżył się do watahy gwiezdnych wilków. Wyjął kolejnego papierosa i zadał przed siebie pytanie:
- Kto przejmie plujkę? - zaległa grobowa cisza.
Każdy wiedział, że bestie, z którymi przyjdzie im niebawem stanąć w szranki nienawidzą jej jasnobłękitnego światła, i tego co potrafi ono u nich wywołać jeśli poczują je na własnej skórze. Przez moment przebrnęła mu przez myśl loteria. Lubił to, bo nigdy nie przegrywał. Ale dziś był z nim Thoran, nie mógł więc ryzykować. Potępieńcza gra zamieniła się w walkę charakterów.
- Panie majorze, składam wniosek o pisemny rozkaz przejęcia elektrycznego miotacza termokriogenicznego. - wydukał z siebie nieswojo plutonowy Adiar Malthys, co i tak w ciszy która zamarła wypłoszyło kilku z czterdziestu zebranych w ładowni oficerów.
- Brawo sierżancie Maltys! Macie jaja chłopie! Takich ludzi nam trzeba! - odpowiedział dowódca - Oby Twoi chłopcy z równą determinacją popisali się na polu chwały!
Z tymi słowami wyjął wyświechtaną kartkę z lewej kieszeni kombinezonu pokładowego. Oparłszy stopę o krzesło ustnie informował o tym co na niej chce napisać. A napisał tak:

4.04.102 III E. A.


Ja, niżej podpisany kapitan Sekcji D8 H. R. Ohis rozkazuję plutonowemu
Adiarowi Malthysowi przejęcie dowodzenia nad obsługą siedemdziesięcio
calowego działa termicznego o napędzie elektrycznym, z użyciem pocisków
azotowych, do odwołania.

Kpt. D8 89008 Plut. Hektor Raiden Ohis


- Zadowoleni? - zagadnął z szyderczym uśmiechem kapitan, wręczając rozkaz na prośbę, po czym skinął głową oficerom by przekazali resztę rozkazów, które przedtem wydał.
- Kładźcie chłopców spać panowie! Jutro czeka kogoś ciężki dzień! I to na pewno nie nas! - Wykrzyczał z dozą aktorskiego fechtunku Major, próbując podnieść morale załogi, po czym rozkazał głównemu pilotowi zatrzymać transportowiec na czas przegrupowania i przygotowań do inwazji. Zalecił też załodze maszyny odpoczynek.

Fox podszedł do niego i gdy tylko postawił ostatni krok, poklepany po ramieniu usłyszał:
- Dla ciebie kolego mam specjalne zadanie. - Ohis zaczął mówić szeptem, prowadząc przyjaciela z dala od rozgadującego się od chwili tłumu mężczyzn – weźmiesz ze sobą czterech chłopaków z oddziału i na kwadrans przed piątą rano, nim wszyscy będą na nogach, dasz nogę.
- Ale jak to... Nie rozu... – wydziwił starszy sierżant nie dowierzając własnym uszom, lekko podnosząc głos.
- Arni k**** ciszej głąbie bo znowu ktoś usłyszy! Do diaska musisz się motać jak pierdoła? Słuchaj mnie teraz bo inaczej nie zobaczysz więcej ani swojej żonki ani tych swoich Reatrosów zasranych! - kapitan wysyczał przez zaciśnięte zęby gadzim tonem, ściskając tęgą dłonią bark kolegi. Po chwili, gdy rozejrzawszy się wokół, by nikt tej rozmowy nie usłyszał, kontynuował próbę perswazji. - Weźmiesz ze sobą mojego bratanka, trzech najlepszych ludzi jakich mamy i wytłumaczysz im to co teraz ci powiem – dopowiedział już spokojniej Ohis, nalewając towarzyszowi i sobie do naczyń alkoholu o niezbyt wyrafinowanym smaku, przypominającym rozmoczony w wodzie tytoń z liściem parrafrasu.
- Po co? – zaciekawiona mina Arnolda wyrażała skonfundowany obraz osłupienia.
- Po to by użyć planu, na który sztab się nie zgodzi choćbyś błagał na kolanach. - Fox ku uldze zirytowanemu koledze zamienił się w słuch.
- Zamieniam się w słuch.
- W zasilaczu induktora jest za mały poziom ogniwa żeby wytworzyć na tyle silny impuls elektromagnetyczny do unieruchomienia wroga. Na mapie, którą mi dałeś jest tylko jedno wzgórze z którego widać oko Heksagramu. Oni najchętniej poszliby na rzeź, ale nie wiedzą na co stać te ścierwa - skinął głową w kierunku grupy oficerów. - Nim tam wstanie świt, zdążysz przygotować dwa małe czołgoloty typu B2V, z działkami plazmowymi. Nie zapomnij sprawdzić czy wszystko działa. Potem weźmiesz reaktor termokriogeniczny i pięć dział z ładowni dziewiątej. No i mnóstwo amunicji. O wartowników się nie martw. Oni wiedzą o sprawie. Pójdą ze mną kiedy napuszczę naszych na wroga od frontu i dam nogę jak ty - tyle że później. Pomogą ci przenieść działa na poziom „0” i zamontować je na bestiach. A jutro zabierzesz chłopców w to miejsce. – Ohis wyjąwszy mapę naznaczył krzyżykiem punkt przegrupowania się zespołu w sektorze C 4-2 – Powiadomię Nerxa o naszym planie. Na pewno się zgodzi z nami połączyć. Gówno mnie obchodzi, że zrobimy po swojemu i postawią nas przed trybunałem. Przynajmniej ocalimy wiele istnień. Jeśli do siódmej rano nie zjawię się, powiedz Thoriemu, że był dla mnie jak syn i zrób co trzeba. Tak czy inaczej, rozp********* to ścierwo nim zrozumie z kim od siedmiu wieków zadziera – z tymi słowami złożył mapę, i oddał właścicielowi, po czym nalał jeszcze kolejkę. Fox kończył papierosa.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę się zdrzemnąć. To nas dwóch czeka jutro najcięższy ze wszystkich jakie przyszło nam posmakować. Trzymaj się bracie – Major uścisnął dłoń starszego sierżanta rzucając głębokie spojrzenie prosto w oczy.
- Coś tutaj nie gra – pomyślał.
Następnego dnia, o 4:59 wszyscy byli martwi.
psycholicho
psycholicho
  10 grudnia 2011

Wiem, za dlugie, nie chce sie czytac... Nuda i flaki z olejem w ogole.

Patrishia
Patrishia
  10 grudnia 2011

Mówiłam, że Ty do końca normalny to nie jesteś. I nie myliłam się- świetne! ;-)

Mam jedno zastrzeżenie-

Konto usunięte
Konto usunięte: Mina Foxa zbladła, po czym znowu nabrała sinej barwy.

To jakiś błąd logiczny, bardzo mi to określenie nie pasuje. Poza tym wszystko fajnie. Czekam na ciąg dalszy.
psycholicho
psycholicho
  10 grudnia 2011
Patrishia
Patrishia: To jakiś błąd logiczny
No tak, czasami zakladam, ze kazdy wyobraznia zastrzega sobie fakty, ktore niekoniecznie dla wszystkich sa jak dla mnie oczywiste ;) Dzieki za sluszna uwage ...poprawie
Patrishia
Patrishia: Czekam na ciąg dalszy.
Ciag bedzie ale nie wiem czy opublikuje go w ogole.
UgryzSieWDupke
UgryzSieWDupke
  10 grudnia 2011
Konto usunięte
Konto usunięte: Wiem, za dlugie, nie chce sie czytac...

Żebyś wiedział :jezyk2:

Konto usunięte
Konto usunięte: Nuda i flaki z olejem w ogole

wręcz przeciwnie :brawo: mnie sie podoba.!

Damianku mega.!
ja również czekam na ciąg dalszy... i nie próbuj mówić, że będzie inaczej, że go nie opublikujesz.!

cmok.
agrafka
agrafka
  10 grudnia 2011

Wszystko fajnie, wciągające. Podoba mi się styl... Ale mam jedno pytanie: skończyłeś to, bo już nie chciało CI się pisać? :mrgreen:

psycholicho
psycholicho
  10 grudnia 2011
agrafka
agrafka: skończyłeś to, bo już nie chciało CI się pisać?
Predko nie skoncze ;) Obecnie pije zimnego Carlsberga i rozwijam sytuacje. To co widzisz, to fragment (poczatek calej ukladanki). Nie wiem czy zdecyduje sie na publikacje dalszej czesci tu na forum (pewnie nie), ale zawsze moge wymyslic cos alternatywnego. Dotyczacego bardziej naszej kategorii spolecznej i gatunkowo nie odbiegajacego od swiata realnego. Zastanowie sie nad tym :)
gorin
gorin
  10 grudnia 2011
Konto usunięte
Konto usunięte: nim zdąży za przeprosić za niesubordynację.

Jedno "za" na początki za dużo.. chyba.. xD

Obrazki by się jakieś przydały.. chociaż jakieś szkice, by rzucić okiem na sytuację i to sobie zwizualizować ;P

Ale ciekawe powiem nawet to jest.

Ja kiedyś swego czasu.. dawno temu napisałem opowiadanie (miała ledwo co 16 kartek.. bo taki miałem zeszyt jak byłem mały), ale mi zeszyt zniknął z tymi zapiskami.. od tego czasu mi coś w głowie już się zacięło.. ^^
psycholicho
psycholicho
  10 grudnia 2011
Konto usunięte
Konto usunięte: Obrazki by się jakieś przydały..
Nie po to staram sie pakowac tyle przymiotnikow itd, zeby psuc zabawe obrazkami ;) Moze kiedys...

A bledy to dzieki ;) poprawiam (te ktore sam zauwazylem, tez)

Ciesze sie ze sie podoba.
psycholicho
psycholicho
  11 grudnia 2011
UWAGA !


tekst poprawiony TUTAJ

Dodalem:

Uknuto spisek. Zginęło dokładnie trzydziestu ośmiu oficerów, dwustu gwardzistów z niższego korpusu oraz kilkudziesięcioosobowa załoga transportowca. Major Ohis miał pozbyć się jednostki D8 i D14 w sposób nie pozostawiający śladu intrygi. Pierwsze zadanie udało się wykonać połowicznie, ponieważ jeden z żołnierzy D14 przejrzał sabotażystę i prędzej uprzedził swojego dowódcę. Z tego względu drugie zadanie wydawało się być sporo trudniejsze. Ohis musiał wymyślić sposób na odwrócenie uwagi załogi. Całą jej uwagę chciał skupić na ostatecznym ciosie w serce wroga, co miało wzbudzić strach w załodze. Nic nie mogło odwrócić jej od tego uwagi. Udało mu się.
Teraz zadanie o tyle jest trudniejsze do wykonania, o ile uda się naprawić błąd i odnaleźć dziewięćdziesięciu trzech świetnie wyszkolonych członków jednostki rozpoznawczej D14.
Z transportowca X-1, którym leciał Major Ohis, żywy wyszedł tylko on sam, jego siostrzeniec oraz nieprzytomny Fox, którego wyniósł na barkach młody Mauxvill a którego bezwładne ciało teraz leżało na rozgarniętym z pyłu, wysuszonym leśnym runie. Miejsce w którym teraz się znajdowali, kiedyś było pełnym życia środowiskiem, kipiącą oazą fauny i flory. Teraz poszarzałe strzępki dawniej żyjącej natury pokrywała dwudziestocentymetrowa warstwa pyłu radioaktywnego. W promieniu stu mil na pewno nie było żywego człowieka
Dyskusja na ten temat została zakończona lub też od 30 dni nikt nie brał udziału w dyskusji w tym wątku.