Powitac :)
Konto usunięte: Alfred Hitchcock zwykł mawiać, że film powinien zaczynać się o trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno stopniowo narastać. Na przestrzeni lat z realizacją tego postulatu różnie bywało, raz lepiej raz gorzej. W większości niestety gorzej. Ale trafiają się chlubne wyjątki. I takim właśnie chlubnym wyjątkiem jest niezwykły, amerykański film pod tytułem "Begotten".
"Begotten" w dużym stopniu realizuje wspomniane już powiedzenie. Tu też mamy takie "trzęsienie ziemi" na początku. I to nie byle jakie "trzęsienie"... Oto bowiem widzimy jak Bóg przy użyciu brzytwy popełnia samobójstwo... Scena ta jest dość długa, a to co się dzieje jest ukazane ze szczegółami, krew leje się na ziemię, a Bóg w drgawkach i konwulsjach wycina sobie wnętrzności z brzucha. Towarzyszą temu dźwięki jakie zwykle wydaje krztuszący się człowiek. Z jego przelanej krwi powstaje jakby bogini - Matka Ziemia. Zapładnia się boskim nasieniem i rodzi ludzkiego syna, który nosi znamienne imię Flesh On Bones. Oboje zstępują na ziemię gdzie są czczeni przez jakieś dziwne postacie, o których nic bliżej nie wiadomo. W momencie, gdy Matka Ziemia wraz z synem postanawia odejść, ściąga na siebie gniew swych wyznawców... Później jest już tylko coraz dziwniej i coraz bardziej tajemniczo.
http://pl.youtube.com/watch?v=fadhsuINHfk
No wlasnie. Obejrzalem go ostatnio i zrobil na mnie niesamowite wrazenie. Wtle caly czas sie przewijaja odglosy natury i dziwaczne odglosy. Jestem fanem takich niekonwecjonalnych filmow.
Widzial go ktos jeszcze ?
Jakie wrazenia ?
Pozdrawiam.
Szogun!