Tim Farron ustąpił ze stanowiska przewodniczącego brytyjskich Liberalnych Demokratów. Polityk poinformował, że w XXI wieku nie jest możliwe łączenie funkcji szefa partii liberalnej z chrześcijańskimi poglądami, za które był atakowany nie tylko przez tamtejsze media, ale również przez część członków własnego ugrupowania.
Farron został szefem Liberalnych Demokratów w lipcu 2015 roku, po tym jak z tej funkcji ustąpił Nick Clegg, który był odpowiedzialny za katastrofalną dla partii koalicję z Partią Konserwatywną. Współrządzenie z Torysami spowodowało, iż po pięciu latach liberałowie stracili 49 poselskich mandatów i w poprzedniej kadencji brytyjskiej Izby Gmin mieli zaledwie ośmiu swoich przedstawicieli. Farronowi przed niecałymi dwoma tygodniami udało się poprawić ten wynik, ponieważ jego partia uzyskała 12 mandatów przedterminowych wyborach parlamentarnych.
Polityk postanowił jednak zrezygnować z funkcji szefa liberałów, co jest związane z jego wiarą. Farron w wydanym oświadczeniu stwierdził, że w obecnym stuleciu niemożliwe jest połączenie stanowiska przewodniczącego liberalnego ugrupowania z chrześcijańskimi poglądami. Były już przewodniczący Liberalnych Demokratów podkreślił przy tym, iż nigdy nie był zwolennikiem narzucania swoich ewangelicznych poglądów innym ludziom, ale to nie wystarczyło, aby uniknąć ataków ze strony mediów.
Dziennikarze w ostatnich tygodniach dopytywali się Farrona o jego stanowisko w sprawach aborcji i homoseksualizmu. Polityk podkreślał w wywiadach, iż jego prywatne poglądy nie są istotne w kontekście programu Liberalnych Demokratów, ponieważ w większości kwestii głosuje on w zgodzie z partyjną linią. Farron stwierdził jednak, że wszyscy ludzie są grzesznikami i dlatego nie powinien on potępiać innych za grzechy, co zostało zinterpretowane przez media jako uznanie homoseksualizmu właśnie za grzech.
Na podstawie: spectator.co.uk, postoj.sk.
Komentarz z mojej strony: Na naszych oczach powstaje systematyczna forma potwierdzenia, że liberalizmowi (i neokonserwatyzmowi też) jest z chrześcijaństwem, czy to katolickim, czy to protestanckim dobrze dopóty, dopóki promuje ono jego materialistyczne poglądy, bez jakiegokolwiek odwzajemnienia. Dobrze to obrazuje fakt, że dla liberałów potrzeby legalizowania poszczególnych zboczeń, szkodliwych używek, czy popierania syjonizmu, antytetycznej cywilizacyjnie imigracji, integracji europejskiej i globalizacji (celem przypodobania się konkretnym ważniakom od NPŚ) są totalnie cyniczne - służą im do produkowania wyborczych grup konsumentów do ich wykorzystywania, tudzież włażenia tychże bezideowcom i karierowiczom (bo jaki może być dziś liberał?) w dupę, jak na konsumentów przystało, nawet z wzajemnie sprzecznymi interesami, ponieważ liberalna logika jest elastyczna do bólu i gdzieś ma jakikolwiek szacunek do mechanizmów obronnych społeczeństwa w postaci spójności ideologicznej, cywilizacji, społecznych (czy to ze strony katolickiej i Leona XIII, czy to ze socjalistycznej i Marksa lub jego modernizacji w postaci komputeryzacji gospodarki centralnej Allende) poglądów na gospodarkę, motywowanych ograniczeniem wyzysku i prostytucji politycznej - stąd między innymi nienawiść do transcendentności chrześcijaństwa - ponieważ miłości Chrystusa, sakramentów i Jego poglądów na świat, w odróżnieniu od liberałów i neokonów, nie da się kupić pieniądzem. Tak, jak honoru. Strzelać nieludzko tą hołotę. Amen.
lista tematów
Rozbrat liberalizmu z chrześcijaństwem.
Patrząc na współczesny świat, najchętniej napiłbym się całej kraty porterów bałtyckich powyżej 9 albo 10%. Bo, kuźwa, się patrzeć nie da, słuchać też nie, kochać tym bardziej, ale chociaż bym się zrzygać mógł...