CMEcrea
CMEcrea
  8 lutego 2009 (pierwszy post)

"Mimo widocznego gołym okiem upadku wyższych uczelni prestiż związany z wykształceniem ciągle jest magnesem przyciągającym na studia rzesze młodych ludzi. Przez pięć, a nawet sześć lat dzieciaki z najdalszych zakątków kraju marnują czas, wkuwając jakieś informacje, które nigdy nie będą im potrzebne.
dalej ?

Magister to nikt

W czasach, kiedy prace magisterskie i doktorskie są ściągane z internetu, kiedy doktorów jest tylu, że nikt nie wie, co z tymi utytułowanymi głąbami robić, studia ciągle są marzeniem wielu ludzi. Młodość karmi się wizjami rodem z XIX-wiecznych powieści i trochę młodszych filmów, gdzie widać wykształconych młodych ludzi podbijających świat swymi pomysłami. Kiedy człowiek dostanie się na studia, bardzo szybko zauważa, że jego wizje mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, a on sam nie jest na uczelni traktowany podmiotowo, ale wręcz przeciwnie - jest pretekstem do tworzenia dodatkowych etatów dla wykładowców uczących przedmiotów, które nie powinny nigdy istnieć. Studenckie bydło przeganiane jest z sali wykładowej do innej sali wykładowej, gdzie musi wysłuchiwać "wykładu" szeptanego przez jakiegoś schorowanego staruszka. Potem są jeszcze kolokwia, zaliczenia i egzaminy, które można zdawać lub nie, nie ma to znaczenia, bo i tak człowiek, który kończy studia, nie może znaleźć pracy w swoim zawodzie. Rynek bowiem nie czeka na historyków, polonistów, biologów, nie czeka nawet na takie ilości ekonomistów i prawników, jakie są obecnie produkowane. Nie wiadomo więc dokładnie, co będą robić młodzi ludzie po ukończeniu studiów. Wiadomo tylko, co robią w ich trakcie - bawią się. To znakomity sposób, żeby nie zwariować od nadmiaru obowiązków, zajęć i lektur do przeczytania. Po pięciu latach zabawy wyluzowany i wesoły absolwent ma spore szanse, by zaczepić się gdzieś do pracy, choćby na rynku mediów. Ściśnięty w sobie jak pięść rewolucjonisty prymus z piątkowym indeksem, który oczekuje, że przedstawiciele bardzo bogatych i mocno osadzonych na rynku firm będą bić się o niego na noże, przeżyje silne rozczarowanie, które zmusi go do poluzowania krawata. Okaże się bowiem, że w lidze, do której aspiruje, nikt nie oczekuje piątkowych magistrów, a jeśli już potrzebny jest ktoś z wykształceniem, to najlepiej z doktoratem i koneksjami, które pozwolą mu swobodnie poruszać się po świecie, bez potrzeby korzystania z dobrodziejstw tanich hoteli położonych w pobliżu metropolii. Magistrów zaś jest na bruku każdego dużego miasta w Polsce jak przysłowiowych psów i nikt się nimi nie przejmuje.

Właściwie studenci studiują tylko w jednym celu - żeby sprawić przyjemność mamie i babci, które nie wyobrażają sobie, żeby ich kochany Wojtuś lub Jareczek mógł robić coś innego. Oczywiście są rodziny, gdzie wyuczony fach jest przekazywany z pokolenia na pokolenie i nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że dziecko aptekarza idzie studiować farmację, a leśnika leśnictwo - to naturalne. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy dziecko kolejarza za wszelką cenę chce zostać magistrem biologii, bo fascynują je drobnoustroje i roi mu się, że odkryje przynajmniej pięć nowych gatunków tych stworzeń. Ojciec kolejarz patrzy na swego syna ze smutkiem, ale cóż może zrobić? Nie zbije go przecież i nie każe iść do pracy, bo pracy nie ma. Z ciężkim sercem będzie więc łożył na bezsensowną naukę syna, która doprowadzi go wprost do drzwi biura pośrednictwa pracy.

A tymczasem?

Są ludzie, którym nie w głowie jakieś romantyczne bzdury o zdobywaniu niepotrzebnych nikomu tytułów naukowych, ludzie, którzy mają w nosie ambicje matek i babć. Zamiast marnować czas na studiach, wolą zarabiać pieniądze od wczesnej młodości. Po podstawówce idą sobie do szkoły zawodowej, która czyni z nich fryzjerów lub cukierników, zależnie od tego, co jest akurat na danym rynku bardziej opłacalne. Nauka trwa trzy lata i po tak krótkim czasie można zacząć zbierać życiowe doświadczenia i gromadzić kapitał. Świat wokół nie jest aż tak bardzo skomplikowany, by nie mógł go zrozumieć absolwent zawodówki, który ma pieniądze. Kiedy człowiek taki, pracując w zawodzie fryzjera, dociągnie spokojnie do trzydziestki, może mieć już uciułany spory kapitał, który pozwoli mu na otwarcie własnego zakładu lub zainwestowanie w jakieś inne przedsięwzięcie. Student będzie w tym czasie przygotowywał się do obrony czegoś tam, zaliczał jakieś zaległe przedmioty i zbierał groszaki na obiad. Zacznie rozglądać się za kredytem mieszkaniowym, który spłaci, gdy będzie już starym grzybem, lub spłacą go jego dzieci. Nie pojedzie na wakacje, bo nie będzie go na nie stać. Jego kolega, który miast bardzo problematycznego wykształcenia wybrał opcję: pieniądze, wypoczywa za to co roku w Egipcie lub Hiszpanii, cieszy się powodzeniem u kobiet, jeśli jest kawalerem, lub ma uroczą żonę, która dba o niego, bo wie, że mąż jest dla niej prawdziwą podporą. Rodzina, która nawet jeśli kiedyś miała jakieś ambicje względem naszego fryzjera, teraz patrzy weń jak w obrazek, bo jest on już ustawiony i jego przyszłość nie budzi żadnych obaw. Przyszłość magistra biologii czy historii budzi za to poważne obawy, bo jeśli nie zostanie on marnie opłacanym nauczycielem, będzie najprawdopodobniej musiał emigrować i wysługiwać się obcym. Oczywiście zarobi więcej, ale przecież mógł emigrować i bez studiów, więc po co było marnować pięć czy sześć lat na głupstwa?

Rozdarcie wewnętrzne

W społeczeństwie aspiracyjnym, takim jak nasze, ciągle pokutuje pogląd, że wykształcenie daje przepustkę do jakichś lepszych alternatywnych światów. Złudzenie owo wypracowane zostało przez lata niepowodzeń i ogólnej biedy, kiedy to ludzie musieli mieć jakiś mit, który dawałby im nadzieję. Była nim szkoła wyższa, która dawała upragnione trzy literki przed nazwiskiem i wstęp do lepszej kasty. Czasy te minęły, ale mit pozostał. Lepsza kasta to dziś ci, którzy mają pieniądze, a te można zarobić nawet bez dyplomu.

Kiedy do Polski przyjeżdżają obcokrajowcy wykształceni na swoich uczelniach, najczęściej są szczerze zdziwieni wysokim poziomem wiedzy polskich studentów - powtarza się to jak mantra w rozmowach z przybyszami z całego świata, nawet z Japonii. Tylko że mniej zorientowany w świecie Japończyk, Australijczyk czy Irlandczyk ma coś, czego nie mają lepiej obeznani w stosunkach międzynarodowych i historii wojny trzydziestoletniej Polacy: pieniądze, które pozwalają mu na swobodne przemieszczanie się z miejsca na miejsce, ma czas i nie ma kompleksów związanych z wykształceniem, bo nikt ich mu nie włożył do głowy. Czuje się dzięki temu lepszy, choć ma w głowie mniej informacji niż jego kolega z Polski. Okazuje się bowiem, że znajomość faktów z życia Marka Aureliusza nie pomaga właściwie w niczym, może za to wywoływać niezdrowe frustracje u osób o słabej psychice."

Michał Radoryski

EverybodyLies
EverybodyLies
  8 lutego 2009

Mądry artykuł, skąd go masz ?:P

Konto usunięte
Konto usunięte: Magister to nikt

Pan czy Pani po zawodówce również. [w Naszym kraju.] Jeżeli skończy zawodówkę w zawodzie, który jest teraz potrzebny i wyjedzie wykonywać go za granicę to tam na rękach będą go nosić.

Konto usunięte
Konto usunięte: W czasach, kiedy prace magisterskie i doktorskie są ściągane z internetu

bla, bla, bla. Nie da się tak wszędzie. Jak głupi profesor to ją weźmie, u znajomych na uczelniach nie da się takiego przekrętu zrobić. Już bardziej w grę wchodzi zlecenie komuś napisania pracy, co i tak wychodzi na czyjąś bezmyślność.

Konto usunięte
Konto usunięte: Rynek bowiem nie czeka na historyków, polonistów, biologów, nie czeka nawet na takie ilości ekonomistów i prawników, jakie są obecnie produkowane. Nie wiadomo więc dokładnie, co będą robić młodzi ludzie po ukończeniu studiów.

Często jest tak, że nie pracują w wyuczonych zawodach, lub nawet jak dostaną pracę związaną z swoim kierunkiem nauki to nie spełniają się zawodowo. I wtedy jest płacz : \"Co ja zrobiłam?\"

Konto usunięte
Konto usunięte: Po pięciu latach zabawy wyluzowany i wesoły absolwent ma spore szanse, by zaczepić się gdzieś do pracy, choćby na rynku mediów

a co powiesz o studentach, którzy studiują zaocznie ? Oni uczą się w weekendy, a od pn do piątku pracują, i gdzie tu czas na zabawę ?:P

Konto usunięte
Konto usunięte: Właściwie studenci studiują tylko w jednym celu - żeby sprawić przyjemność mamie i babci, które nie wyobrażają sobie, żeby ich kochany Wojtuś lub Jareczek mógł robić coś innego.

Ja uważam, że studiują również dlatego, by pokazać znajomym: \"Mam kasę, idę na studia, skończe studia, pójdę do pracy będę zarabiać kilka tysiecy wybuduje dom i będę mieć wszystko w dupie.. \"

I w ogóle to ten artykuł mi się podoba. Warto jeszcze jednak zaznaczyć, że dla niektórych nauka i możliwość pójścia na studia jest bardzo trudna, gdyż wiaąże się to z dużymi kosztami . Najczęściej tyczy się to rodzin patologicznych, gdzie dziecko chce się wyrwać w nowy, niekoniecznie lepszy świat.. i częśto im się to udaje.
Rosiczka00
Rosiczka00
  8 lutego 2009

wypadałoby 'zacytować', bo artykuł nie należy do Ciebie? ;)

powtórzę kolejny raz - zależy wszystko od tego, co studiujesz.
Zgodzę się, że w przypadku kierunków w stylu socjologia, psychologia, filozofia - szanse na znalezienie pracy są nikłe. Wtedy raczej studiujesz dla samego faktu studiowania, a nie dla lepszych perspektyw na życie.

jednak naprawdę nie uwierzę, że osoba po - przykładowo - studiach architektonicznych lub inżynierskich [czyli takich, jakie są w cenie] będzie zarabiać o wiele mniej od osoby, która ledwo skończyła zawodówkę.

;)

EverybodyLies
EverybodyLies
  8 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: wypadałoby 'zacytować', bo artykuł nie należy do Ciebie? ;)

Jest zacytowany. ;)
Rosiczka00
Rosiczka00
  8 lutego 2009
EverybodyLies
EverybodyLies: Jest zacytowany. ;)

ale obciach...
no dobra, na 1wszy rzut oka nie zwróciłam uwagi :and:
EverybodyLies
EverybodyLies
  8 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: ale obciach... no dobra, na 1wszy rzut oka nie zwróciłam uwagi

oj tam. ;)
każdemu się może zdarzyć. ;)
niewidzialnyduszek
niewidzialnyduszek
  8 lutego 2009

Zgodzę się z tym , że po studiach młoda osoba ma problemy ze znalezieniem pracy.

Ale dylematy związane z przyszłościa pojawiają się juz w gimnazjum. Mianowicie - wybór szkoły.
Osoby z aspiracjami nie pójdą do technikum czy do zawodówki bo
a) chodzą tam największe matoły
b) cukiernictwo , stolarstwo itp to nie jest spełnienie ich marzeń
c) szanse na dobrze zdaną maturę minimalizują sie każdego dnia

WIęc może lepiej , że mamy tylu magistrów , doktorów itp.?
Przynajmniej można powiedzieć , że mamy ,,ambitne" społeczeństwo :D

margotka
margotka
  8 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: Wiadomo tylko, co robią w ich trakcie - bawią się. To znakomity sposób, żeby nie zwariować od nadmiaru obowiązków, zajęć i lektur do przeczytania.


wiekszej głupoty dawno nie ptrzeczytałam...

Konto usunięte
Konto usunięte: choćby na rynku mediów.


tu jest najtrudniej się dostać...

Konto usunięte
Konto usunięte: Oczywiście zarobi więcej, ale przecież mógł emigrować i bez studiów, więc po co było marnować pięć czy sześć lat na głupstwa?


bo najłatwiej jest wyjechać i spalić za soba mosty niżvzostać i próbować zmienić go na lepsze...
DYNAMI3
Posty: 5505 (po ~204 znaków)
Reputacja: 0 | BluzgometrTM: 2
DYNAMI3
  8 lutego 2009
margotka
margotka: bo najłatwiej jest wyjechać i spalić za soba mosty

e tam, "palić mosty" zaraz - niektórzy np. wyjeżdżają, bo ich studia w Polsce, na często beznadziejnie wyposażonych, państwowych uniwerkach, z ogromną ilością suchej teorii i jakimiś mikroskopijnymi dawkami praktyki, po prostu śmiertelnie nudzą.

studiowałem filologię angielską na UAMie w Poznaniu, prestiżowy kierunek i cholernie trudny w porównaniu do filo np. we Wrocławiu to jest niebo i krecie korytarze, bo już nawet nie ziemia, ale było to koszmarnie nudne - nawet nie mieliśmy zajęć w laboratorium na pierwszym roku. a tutaj, w UK - masa praktyki, dostęp do sprzętu, ile się chce, wykorzystywanie teorii w projektach, a nie walenie esejów i elaboratów na 30 stron papieru kancelaryjnego drobnym maczkiem.

polski system szkolnictwa jest piekielnie skostniały, uniwerki państwowe mają prestiż ale przebrnąć przez nie jest ciężko, chociażby dlatego, że studia przeważnie bywają po prostu nudne - chyba, że dla kogoś przyjemnością jest czytanie grubych biblii i pisanie prac na ich podstawie, bez sprawdzania się w praktyce :and:

a co do reszty to zgadzam się z tym, bardzo mądry artykuł, w Polsce jest głupkowata kultura i presja na to, żeby mieć magistra, a potem ssanie śmiesznie małych benefitów z socjala.
Konto usunięte
Konto usunięte: Przyszłość magistra biologii czy historii budzi za to poważne obawy, bo jeśli nie zostanie on marnie opłacanym nauczycielem, będzie najprawdopodobniej musiał emigrować i wysługiwać się obcym. Oczywiście zarobi więcej, ale przecież mógł emigrować i bez studiów, więc po co było marnować pięć czy sześć lat na głupstwa?

O tym właśnie pisałem na innym forum (margotka wie, gdzie :P) - po cholerę marnować czas na studia w Polsce, jeśli potem i tak się nie wykorzystuje studiów? można wyjechać studiować za granicą, a jeśli się nie może/nie chce, to można pracować nieźle w innym kraju, nikt nigdzie nie powiedział że dla ludzi bez wyższego wykształcenia to jedynie McDonald's zostaje - ja jestem tego żywym dowodem, wystarczy umieć się dobrze sprzedać i mieć wiedzę i umiejętności, które pracodawca doceni.
mmaryjka
mmaryjka
  8 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: socjologia, psychologia, filozofia - szanse na znalezienie pracy są nikłe

sranie w banie. jeśli ktoś wie czego oczekuje, jest jasno ukierunkowany i trzeźwo podchodzi do pracy to prędzej czy później znajdzie pracę która będzie go satysfakcjonowała. tyle że z podejściem 'skończyłem studia i powinienem zarabiać od 3 tyś. wzwyż' jest wyrazem głębokiej ubogości mózgu i brakiem jakiejkolwiek mądrości, rozsądku i pokory przede wszystkim. tacy kończą w 'makdonaldach' i tym podobnych.
a dla psychologów pracy jest mnóstwo. każda firma potrzebuje psychologów, każda szkoła, co 3 człowiek. filozofowie również są pożądani, ale to już bardziej wyspecjalizowane środowiska. pieniądze też z tego nie są małe.

Konto usunięte
Konto usunięte: po cholerę marnować czas na studia w Polsce, jeśli potem i tak się nie wykorzystuje studiów?

jeśli ktoś nie umie wykorzystać swojego wykształcenia, to świadczy tylko o jego głupocie.

najlepiej w ogóle się nie uczyć, bo przecież magister od razu po studiach powinien zarabiać miliony, a skoro nie zarabia to po co się męczyć. świetne podejście do życia.
WueRZet
WueRZet
  8 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: W czasach, kiedy prace magisterskie i doktorskie są ściągane z internetu,

Nie spotkałem się na swoim wydziale jeszcze z tym, aby ktoś opowiadał chociażby o ściągniętej magisterce.

Konto usunięte
Konto usunięte: gdzie musi wysłuchiwać "wykładu" szeptanego przez jakiegoś schorowanego staruszka

Widać, że autor nie ma pojęcia o tym, że na większości uczelniach wykłady nie są obowiązkowe. A co do "schorowanego staruszka" na moim kierunku tego typu wykładowcy przeważnie są prawdziwymi skarbami wiedzy :mrgreen:

Konto usunięte
Konto usunięte: który kończy studia, nie może znaleźć pracy w swoim zawodzie.

Jestem na takim kierunku, że każdy pracodawca przyjmie mnie z otwartymi rękoma, jeśli tylko uda mi się go skończyć.

Konto usunięte
Konto usunięte: Rynek bowiem nie czeka na historyków,

Autor tekstu nie wie, że na historii robi się/można zrobić od groma specjalności.

Co do pochwały technikum autor ma, mimo wszystko, wiele racji :tak:
DYNAMI3
Posty: 5505 (po ~204 znaków)
Reputacja: 0 | BluzgometrTM: 2
DYNAMI3
  8 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: jeśli ktoś nie umie wykorzystać swojego wykształcenia, to świadczy tylko o jego głupocie.

powiedz to milionom ludzi, którzy męczyli się przez 5 lat na studiach, po to tylko, żeby pracować kompletnie gdzie indziej, zarabiając całkiem przyzwoite pieniądze, ale wykorzystując wiedzę, z której nawet promil nie pochodzi ze studiów.

mój ojciec prowadzi własną firmę, jego zarobki przekraczają średnią krajową kilkukrotnie, jest jednym z najlepszych grafików komputerowych w PL i aktualnie ma ustawione zlecenia na 3 lata wprzód i brak wolnych terminów. studiował w latach '80-tych na AR w Poznaniu, ma mgr inż z ogrodnictwa. Sugerujesz, że jest idiotą?

:)

ja, z kolei, studiowałem przez rok anglistykę w Poznaniu, po czym cisnąłem to w cholerę, bo nudne było - czym się w tej chwili zajmuję, możesz przeczytać w zakładce "O Mnie" na moim profilu. żyje mi się naprawdę nieźle, zapewne dużo lepiej niż wielu magistrom w Polsce, mimo że - jeszcze - nie mam wyższego wykształcenia. jestem potwierdzeniem tego, że wykształcenie to nie wszystko. choć w Polsce, być może, wygląda to inaczej.
Konto usunięte
Konto usunięte: najlepiej w ogóle się nie uczyć, bo przecież magister od razu po studiach powinien zarabiać miliony, a skoro nie zarabia to po co się męczyć.

nie, po prostu studia to nie jest przepustka do kariery - to tylko jeden z elementów, nierzadko pomagający. ale z samym papierem, nawet z piątkami i szóstkami od góry do dołu, nie mając wiedzy praktycznej, doświadczenia, nie umiejąc się sprzedać, nie będąc zaradnym i przebiegłym, nigdzie nie zajdziesz.

przekonasz się o tym po studiach zresztą, jak pracodawca załamie nad tobą ręce - chyba, że poza studiami robisz coś jeszcze. bo generalnie większość studentów to ciapciaki, których wiedza jest czysto podręcznikowa i po magisterce w wieku lat 25. czy ileś do trzydziestki dają się dymać za śmieszne pieniądze - właśnie dlatego, że nie mają doświadczenia praktyczne, bo polskie szkolnictwo go po prostu nie daje, a jeśli daje, to w kompletnie niepoważnym stosunku do tego, jak bardzo wymagana jest wiedza podręcznikowa. i dlatego taka masa jest bezrobotnych magistrów, i dlatego pracodawcy coraz bardziej ręce załamują.

been there, done that - mówiąc krótko.
WueRZet
WueRZet
  9 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: skarbami wiedzy

skarbnicami wiedzy :zonk:
mmaryjka
mmaryjka
  9 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: po prostu studia to nie jest przepustka do kariery - to tylko jeden z elementów

90% dzisiejszych świeżych magistrów tego nie rozumie i nie zrozumie.

Konto usunięte
Konto usunięte: Sugerujesz, że jest idiotą?

nic nie sugeruję. wyraźnie i jasno napisałam że ci którzy 'NIE umieją', czyli osoby pracujące w truskawkach w hiszpanii po studiach wyższych, czy chodzący po zapomogę.

a ja osobiście studiuję na takim kierunku, po którym pracę będę miała i tego jestem akurat pewna. tyle że nigdy nie będę miała tytułu magistra;]. po 6 latach studiów wciąż będę nikim, ale jara mnie to niesamowicie i jeśli od dzieciaka się czegoś pragnie, widzi się w tym pasje, to już nie jest to taka 'nuda', nawet w polsce.
a jeszcze co do polski. byłam przez pół roku w norwegii. taki kraj, a zajęcia wg mnie, były o wiele uboższe niż w polsce, na mojej warszawskiej, starej uczelni, z moimi starymi dziadkami profesorami, którzy samym swoim doświadczeniem kładą na podłodze.
Rosiczka00
Rosiczka00
  9 lutego 2009
Konto usunięte
Konto usunięte: sranie w banie. jeśli ktoś wie czego oczekuje, jest jasno ukierunkowany i trzeźwo podchodzi do pracy to prędzej czy później znajdzie pracę która będzie go satysfakcjonowała. tyle że z podejściem 'skończyłem studia i powinienem zarabiać od 3 tyś. wzwyż' jest wyrazem głębokiej ubogości mózgu i brakiem jakiejkolwiek mądrości, rozsądku i pokory przede wszystkim. tacy kończą w 'makdonaldach' i tym podobnych. a dla psychologów pracy jest mnóstwo. każda firma potrzebuje psychologów, każda szkoła, co 3 człowiek. filozofowie również są pożądani, ale to już bardziej wyspecjalizowane środowiska. pieniądze też z tego nie są małe.


urażona studentka kierunków wymienionych przeze mnie? ;)

taka jest prawda i nikt nie zaprzeczy. owszem, zgodzę się, że jednostki potrafią się wybić, wyjątki przecież potwierdzają regułę.
Ale jeśli patrzeć przyszłościowo, to rynek pracy jest dostatecznie przesycony osobami kończącymy wyżej wymienione studia.
prosty przykład -> pytam wśród znajomych -> co dalej, jakie studia wybieracie? Odpowiedź -> hm, to pewnie socjologia, stosunki międzynarodowe, zarządzanie, psychologia, resocjalizacja.
Dlaczego?
Bo w miarę łatwo się dostać i chcemy uciec przed matmą na studiach ;)

przecież tu nie chodzi o przydatność lub nie poszczególnych zawodów, bo w gruncie rzeczy każda osoba w pewnym sensie się przyda,
tu chodzi raczej o nadmiar jednych, a niedomiar drugich, na których jest zapotrzebowanie na rynku pracy ;)
Dyskusja na ten temat została zakończona lub też od 30 dni nikt nie brał udziału w dyskusji w tym wątku.