LeonardoPiccaso
LeonardoPiccaso
  29 maja 2015 (pierwszy post)

Słowa straciły sens
Nic nie znaczą tak jak honor na wojnie
Nie ma granic by ranić człowieka
By pozostał sam cień
Gdy ułoży się stos słów
Pustych jak jego cień
Tak zatraci się
Wnet by umrzeć
Na oczach Tej
Gdy raniono go
Nie słuchano go
Gdy krzycząc przepraszał ją
Błagając na kolanach
Konał w objęciach jej
Zatem powiedz mu proszę
Czemu zraniłaś go w każdy tamten dzień?
Czemu nie potrafiłaś powiedzieć:
-Nie kocham Cię
-Nie pragnę Cię
-Nie podobasz mi się
-Znudziłam się
Czemu zaprawdę ukarałaś jego
Jak ten spowity dzień szarością
Jest za późno
Byś objęła go
Jego ciało nie uroni już łez
Dusza odeszła od ciała
By uciec w mrok piekieł
Gdzie skrzywdzony jest
Tam zatracony
Spogląda na życie Twe
Choć nie był ideałem
Bardzo Kochał Cię
Zależało mu byś
Tryskała szczęściem
Jakim sycił się
Nie raz ukazał Ci światło dnia
Tak jak Ty ukazałaś mu się
W każdy samotny jego dzień
Nie zapomnij o nim
Po kresu swego dzień
Byś żyła w spokoju gdyż
Jego ciało spalone
Zwęglone na popioły
Dołączyło do innych
Zapomnianych przez umysły
Zimnych serc
Gdzie drogi już Twej
Nie wskaże gdyż jest sam
Na innym drogowskazie
Z tam tond przyjdzie mu
Za prawdę i szczerość słów
Cierpień po granice
Ciemności nie będzie mógł
Już zbudzić się
Dysz wygnałaś go
Bez litośnie
Na padołu smutnych serc
Gdzie skonany
Poobijany nie wzniesie skrzydeł
Jak ten Anioł który bronił Cię
W tym złym świecie
Gdzie za zasługi
Okazano mu tylko
Smutek, cierpienie i samobójczy cień
Nie lękał się śmierci
Tak jak inni czynią to
Lecz lękał się samotności
Spowitej brakiem Cię
Zacny to człowiek był
Bo swym męstwem
Walecznością ukazał prawdę
Jakiej nie okazywano mu
W jego smutnym życiu
Jakim przeżywał
Gdy stracił Cie
Gdy Twe serce przestało
Kochać go
Tak jak kochało na początku i w każdy
Słoneczny dzień
Pamiętaj miła ma
Ze choć ja nie żyje
To spoglądam na żywot Twój
Na tym padole łez
Gdzie życie dla Ciebie to zabawa
A dla mnie
Ostrze wbite przez Ciebie w serce me
Które leży w Twej skrzyni
Tych złamanych serc
Zaiste jest że nie kochałaś mnie
Lecz tylko to
Co dawałem było warte Ciebie
Lecz nie już mnie
Zatem odejść chciałaś
By spróbować kochać innego
Ale nie mnie
Gdyż wyglądem w Twych oczkach
Grzeszyłem tak jak
Czynami się wzbroniłaś
Od uczuć swych
By nie powiedzieć prawdy
Bo nie zasłużyłem na nic
Od życia jakim obdarzyłem Cię
Traktowany jak zabawka
I zwierzę
Nie wspomniawszy już jak śmieć
Służyłem Ci tylko jako podstawka
Byś nie wywróciła się
Karmiony pustymi słowami
Uczuciem pustych serc
Wyprowadzony na manowce
Jak żołnierz przez dowódców
Zabrakło Ci już rozkazów by spełniać je
Zatem pora mnie zostawić bez słowa
Bym usechł jak ten kwiat który
Nie przeżyje na pustyni
Na której już sam jest.

Dyskusja na ten temat została zakończona lub też od 30 dni nikt nie brał udziału w dyskusji w tym wątku.