Nie minęła jeszcze godzina gry w meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem United i Glasgow Rangers. Pozornie niewinne starcie Antonio Valencii z Kirkiem Broadfootem zakończyło się dramatem tego pierwszego.
- Przerażające... Na pewno jest złamanie poniżej kostki - zrelacjonował zaraz po feralnym zdarzeniu Martin Tyler z brytyjskiej telewizji Sky tłumacząc przy okazji dziennikarzom guardian.co.uk, że nie wolno im pokazać powtórki.
Dopóki pomocnik Manchesteru United już po starciu siedział na murawie, jedynie po grymasie na jego twarzy widać było, że jest źle. Kiedy jednak podniósł kontuzjowaną nogę, stopa bezwładnie okręciła się w nienaturalny sposób.
Zebrani wokół 25-letniego Ekwadorczyka piłkarza chwytali się za głowę i odwracali z wymalowanym na twarzach przerażeniem. Najbardziej zatrwożony wydawał się ten, który doprowadził do wypadku - Kirk Broadfoot. Trzeba tu jednak podkreślić, że z jego strony nie było nadmiernej agresji i określenie "wypadek" jest tu jak najbardziej na miejscu. Broadfoot jak tylko zorientował się w skutkach starcia zaczął machać w stronę ławki rezerwowych i nawoływać do szybkiego przybycia sztabu medycznego.
Valencia, dla którego sezon najprawdopodobniej skończył się w 58. minucie meczu z Rangers, był przez kilka minut opatrywany i po podaniu środków znieczulających zniesiony na noszach.
Piłkarza pożegnały oklaski kibiców obu zespołów.
Zarył w murawę
Sir Alex Ferguson, menedżer Manchesteru, przyznał później, że w nieszczęśliwym dla Ekwadorczyka zdarzeniu Broadfoot mógł nawet nie mieć żadnego udziału.
- Wygląda to na złamanie z przemieszczeniem i Antonio najprawdopodobniej będzie pauzował przez długi czas. Wydaje się, że wszystko stało się przez to, że będąc na sporej prędkości nieszczęśliwie zarył czubkiem buta w murawę. Jak tylko zobaczyliśmy piłkarzy Rangers machających w naszą stronę, wiedzieliśmy, że jest niedobrze - powiedział po meczu Alex Ferguson.